wtorek, 22.09.20/Niemcy
Dzisiaj będzie obyczajowo i banalnie, żadnych malarzy, rzeźbiarzy i innych artystów. Proza życia. Albo inaczej, be positive. Bądźmy pozytywni. Dzisiaj będzie o sztuce życia. O sztuce (prze)życia w Niemczech. Na przykładzie windy.
Jak już wspominałam kilka razy (klik), mamy tu windę, którą z racji rozmiaru powinnam raczej nazywać windunią. Małe stalowe i klaustrofobiczne pudełko, klasyczna zresztą puszka Pandory klatka Faradaya (fale magnetyczne naszych telefonów łagodnie wtapiają się w jej srebrnoszare ściany i pozostajemy poza zasięgiem), ozdobiona logo potentata z monopolistyczną przeszłością, czyli Thyssen i Krupp*. Windunia sprzyja bliskim relacjom (z wyjątkiem pandemii oczywiście, gdy nie wsiada do niej nikt spoza naszej rodziny – nie zmieściłby się zresztą), już trzy zgromadzone osoby prawie stykają się w niej brzuchami, nawet jeśli te brzuchy nie są zbyt wydatne. Obyczajowo zresztą pozostaje nam tylko to, przecież nie odwrócimy się do siebie tyłem, by styk nie nabrał znamion przestępstwa w miejscach, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Czegokolwiek jednak byśmy o winduni nie mówili, z uporem godnym lepszej sprawy dzielnie służyła odkąd zamieszkaliśmy na naszym trzecim piętrze. Z mozołem i postękiwaniem ciągnęła się w górę i sunęła w dół w zależności od potrzeb pasażerów i ich guzikowych poleceń. Aż któregoś dnia przestała być dostępna. Skoro nie wjechała na górę, zeszliśmy do niej na dół, a tam, na małej czerwonej karteczce, znaleźliśmy info, że
niestety
winda jest wyłączona
ale zapewnia się
że będzie do naszych usług
in Kürze, wkrótce
o czym zawiadamia
pozostająca do usług
administracja
Wkrótce to magiczne słowo. Takie niezakotwiczone. Wygodnie pływające w osobistych doświadczeniach słuchaczy. Dla jednych wkrótce to zaraz. Dla innych jutro. A dla jeszcze innych za trzy dni. W dodatku wkrótce korzysta z całego morza czasoprzestrzeni. Użyte za kilkanaście godzin w stosunku do innych słuchaczy nabierze nowych horyzontów czasowych. Reinkarnuje się i narodzi na nowo. Słowo klucz swą ambiwalencją blisko związane na przykład z lwią przewagą i oczekiwaniami wielu. Słowo nic.
A może spróbować przekuć porażkę awarię w sukces? Francuzki są ponoć takie fit, ponieważ całe życie nie korzystają z wind i na wysokie piętra swych bourjois mieszkań wbiegają po schodach. Ja nie mam problemu z tym, by z koszykiem na ramieniu i apaszką na szyi frunąć na moje trzecie Stock z nadzieją na efekt w postaci smukłych ud łani (jak mniemam, również wkrótce). Jednak przeważająca ilość mieszkańców naszego osiedla to zaawansowani wiekiem seniorzy. Naturalnie może też będą frunąć, ale obawiam się, że będzie to, cytując klasyków, ostatni lot, zwłaszcza gdy zamiast koszyka przyjdzie dźwigać torby z zakupami z pobliskiego REWE.
Skoro ja wiem o seniorach, to administracja pewnie też. Ale nie zmienia to biegu niemieckich wydarzeń. Po tygodniu winda nadal nie działa, wkrótce utraciło swą młodzieńczą świeżość i nastąpiła dewaluacja obietnicy. Kiedy kolejny raz mijam kartkę na windzie, postanawiam wczytać się w nią ponownie. Może to nowa kartka?
Nie, kartka nie jest nowa. Za to dostrzegam powód, który ostatnio pominęłam podczas lektury.
Wiecie, dlaczego winda została wyłączona z użytku?
Ponieważ nie działa w niej j e d e n guzik.
Guzik alarmu.
Guzik, który naciskamy wtedy, kiedy się w niej utknęło.
Co naturalnie nie ma miejsca teraz.
I nie ma, niestety, przy windzie, żadnego guzika, którym mogłabym poinformować administrację, że jest przeciwnie. Że utknęłam, ja i moi sąsiedzi, na kolejny tydzień p o z a windą.
Być może wiecie to, czego nie wiem ja. Że są przepisy, które mówią: jak ten guzik nie działa, winda też działać nie powinna. Bo ryzyko utknięcia na zawsze, awsze, awsze, jest tak wielkie. Bo klatka Faradaya nie przepuści połączeń komórkowych wzywających na ratunek, a głos ludzki uwięźnie w kanale windy i będzie tam nieskończenie wibrował nie docierając do nikogo. O ile, oczywiście, winda panów Kruppa i Thyssena się międzypiętrowo zakleszczy, czego za naszych czasów pod Frankfurtem nigdy nie doświadczyliśmy.
Być może mój polski praktyczny pomysł, że można windę udostępnić, informując na analogicznej karteczce, że
pasażerze
pasażerko
lepiej wybierz schody (french chic i uda łani, wiadomix)
wchodzisz na własne ryzyko
alarm nie działa
robimy co w naszej mocy (ale nie popchniemy do pracy ponad normy specjalistów chronionych związkami zawodowymi)
z poważaniem
administracja
byłby lepszym rozwiązaniem dla tych, którym wiek/czas/kondycja/wybierz dowolne spiętrza poziomy schodów w przeszkodę nie do pokonania.
Ale to ja.
Tu, jak wiecie, Ordnung muss sein, po drodze był weekend, w weekend nikt nie pracuje, seniorzy zostali w mieszkaniach, bo wyjście do lasu widocznego z okna poprzedza wyjście na schody. A Wochenende, koniec tygodnia, był ciepły i słoneczny, jak mówią prognozy pogody, ostatni taki piękny weekend tej jesieni.
Tschuss!
* Niemiecki Thyssen i Krupp zatrudnia jakieś 160 000 osób i jest jednym z największych na świecie producentów stali. W roku 2007 Komisja Europejska oskarżyła giganta (wraz z czterema innymi podmiotami) o celowe działania w kierunku zmonopolizowania rynku produkcji dźwigów oraz nałożyła karę w wysokości 479 milinów Euro.
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →
Kocham Twój praktyczny polski umysł i poetyckie opisy rzeczywistości.
Joanna
Asiu, dzięki 🙂 Nie zgadniesz – winda znowu nie działa… Welcome to Germany 😉