czwartek, 24.09.20/Niemcy
Nasz strategiczny turystyczny błąd polegał na tym, że do Hessenpark, czyli skansenu dokumentującego życie heskich miast i wsi w ostatnim stuleciu dojechaliśmy po roku pobytu w Hesji i zobaczeniu spuścizny architektonicznej heskich urbanistów w prawdziwych miasteczkach regionu. A zatem, obejrzawszy po wielokroć szachulcowe wielopiętrowe ściany, okna i ogródki w realu, zdobyliśmy już jako takie rozeznanie w lokalnej historycznej tkance siół i grodów, i to na tak zacnych przykładach jak Idstein słynne ze swoich czarownic (klik) czy Kronberg (klik). Wizyta w Hessenpark była zatem jak powrót do elementarza po przeczytaniu kilku dobrych powieści. Nawet, jeśli ten elementarz jest naprawdę wzorcowy 😉 .
Skansen w Neu-Anspach nie jest już młodzikiem. Założony w latach 70-ych ubiegłego wieku imponuje kolekcją domów miejskich i wsi z rozróżnieniem na regiony Hesji. Rozległy, zadbany, żywy – i to zarówno jeśli chodzi o pastwiska owiec, zagrody świń i hodowlę osłów, jak i uprawę roślin (na miejscu można kupić liczne odmiany kwiatów). Rynek miasta i piaszczyste dróżki wiosek pełne są dzieci i dorosłych (i psów). Jak się już nachodzisz i nagłaszczesz, możesz zjeść obiad w kilku restauracjach powstałych we wnętrzach starych domów, nabyć świeży chleb w lokalnej piekarni czy jabłkowe wino od regionalnych dostawców (więcej o Apfelwein – tutaj). Wnętrza domów wypełniają liczne eksponaty (multum, dosłownie silva rerum) i w ten sposób dawkowanie atrakcji pozostaje po stronie zwiedzających. Chcesz od rana do zmierzchu analizować wpływ rewolucji przemysłowej na rozwój lokalnych rodzinnych biznesów opartych na uprawie lnu i produkcji bielizny? Wolna wola. A może wolisz aptekę z bezlikiem jej szufladek i pojemniczków? Działaj. Znudziły ci się farmaceutyczne fiolki? Na piętrze tego samego domu znajdziesz wystawę poświęconą fotografii i filmowi, której mogłoby Neu-Anspach pozazdrościć frankfurckie Muzeum Filmu (klik). Nawet dla ambitnych ten nadmiar może być zabójczy, a już na pewno na jeden dzień. Zalecam dystans i ewentualne założenie, że na raz się nie da. I że może z czasem przyjdzie do Hessenpark powrócić.
To, co uderzające, to organizacyjne wyjście oferty skansenu z muzealnictwa w stronę współczesnego turysty, biegających dzieci i zwierząt. Tak, jakby po przeanalizowaniu życia wsi i miast Hesji antropolodzy niemieccy doszli do wniosku, że najważniejszy jest … człowiek. Że to on jest centrum tego świata, który zbudował, by w nim żyć, pracować, rodzić dzieci i mielić ziarna na mąkę. I przenieśli to na zwiedzających. Ci ostatni mogą jeść, pić, bawić się, mogą też oczywiście przy okazji zwiedzać 😉 , by wszystko razem stało się nauką przez doświadczanie. I nauką przez zabawę. Czyli tym, co dla nauczania najskuteczniejsze (przynajmniej wg starożytnych, ale jakoś nikt tego do dziś nie podważył).
A zatem komu szczególnie polecam heski skansen?
a) debiutantom, którzy nigdy nie byli w skansenie, a chcieliby zacząć od czegoś dobrze przygotowanego,
b) debiutantom (nowoprzybyłym) w regionie,
c) wszystkim z małymi dziećmi – owce i osły tylko czekają na głaskanie, ścieżki są umiarkowanie wyboiste, a trasy spacerowe w sam raz na niedzielne słoneczne popołudnie dla małych nóżek,
d) mniej i bardziej profesjonalnym badaczom ludzkiego społecznego życia w jego cudownych odmianach profesji i zależności w czasie, gdy globalna wioska dopiero majaczyła za zakrętem historii,
e) wszystkim tym, którzy nie mają pomysłu na niedzielę (i nie mają daleko do Neu-Anspau), a są otwarci na odrobinę historii w plenerze i dobry obiad.
Tschuss!
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →