Hundertwasser w Bad Soden

niedziela, 05.04.2020/171 dzień życia w Niemczech

Ten budynek jest zupełnie inny niż blok w Darmstadt (klik). Jest kameralny. Tak, to najlepsze słowo. Za tą kameralnością czai się luksus i wyciszenie. Wyciszenie potraktowane dosłownie (oaza spokoju w najstarszej, ekskluzywnej części kurortu, tuż przy Parku Źródeł) i w artystycznej przenośni (mniej krzykliwych elementów architektury, cebulowe kopuły w stonowanych kolorach). Połączenie z najstarszym pensjonatem Bad Soden (1722) jest niemal niezauważalne, dociekliwy obserwator dostrzeże nieprzystawalność kolorowej kolumny do osiemnastowiecznego budynku, ale to jakby test na uważność, pozostań czujny, puszcza do nas oko Hundertwasser, bo wszystko może być umowne, sam popatrz.

To przejście (na zdjęciu poniżej aż nudne, wybaczcie) odbywa się wzdłuż potoku Sulzbach, potok potwierdza artystyczny manifest artysty, że przyroda jest częścią ludzkiego świata, a zatem woda szumi, architektura łączy się ze sobą przeskakując setki lat i jest jak pomost między wczoraj a dziś. Idealne continuum.

Połączenie z najstarszym pensjonatem Bad Soden (1722) jest niemal niezauważalne i odbywa się wzdłuż potoku Sulzbach, potok potwierdza artystyczny manifest artysty, że przyroda jest częścią ludzkiego świata, a zatem woda szumi, architektura łączy się ze sobą przeskakując setki lat i jest jak pomost między wczoraj a dziś.

Sam dom przypomina kształtem zamek (taki trochę disnejowski, ale ciągle zamek) i to skojarzenie ponownie wydaje się trafione, bo znamionuje luksus i przestrzeń. Taki kameralny zamek 😉 . Zamiast 120 mieszkań (jak w Darmstadt), lokali jest tylko kilkanaście, ale każdy ponad stumetrowy, wypełniony światłem typowych dla Hundertwassera okien poza definicją ram, prześwitów, szalonych wykuszy i drzew mieszkających na balkonach. Gdzieniegdzie ceramika charakterystyczna dla stylu artysty. Mnóstwo zieleni. W tej zieleni nawet słup ogłoszeniowy jest jak architektoniczna kropka nad i, totalnie nawiązujący do stylu całości i przykryty cebulastą czapą.

… nawet słup ogłoszeniowy jest jak architektoniczna kropka nad i, totalnie nawiązujący do stylu całości i przykryty cebulastą czapą.

Jak donosi portal miasta, dokładnie w tym miejscu, pod mieszkaniami, znajdują się źródła solanki zasilające Park Źródeł. Aby tych źródeł nie uszkodzić, dom wzniesiono na 251 betonowych palach neutralnych dla otoczenia (to kolejny dowód na realizację w praktyce ekologicznego credo architekta). Pomimo całego wysiłku włożonego w rozwiązanie, po zakończeniu budowy okazało się, że solanka wyschła. Natychmiastowa akcja reanimacyjna przyniosła zdumiewający efekt (i ulgę): źródło wylewa dzisiaj dwukrotnie więcej wody niż przed rozpoczęciem budowy. Czyli sukces. Na pytanie, co w takim razie wydarzyło się wcześniej, oficjalna odpowiedź brzmi: prawdopodobnie odcięto nieznaną podziemną rzekę.

Ciekawe, ile jeszcze tych nieznanych rzek szumi pod moimi nogami, myślę sobie mrużąc oczy od marcowego słońca. Przyroda sobie, człowiek sobie, może Hundertwasser byłby zachwycony, że natura tak niezależnie (trochę performance) tworzy część jego dziedzictwa. Są galerie, które  promują  obrazy malowane gałęziami brzóz. Dlaczego odmawiać wodzie udziału w akcie destrukcji kreacji?

Niektórzy, zbyt małostkowi lub może jeszcze nieprzywykli do artystycznej ekspresji natury, mogliby zapewne porównać tę sytuację do siedzenia na (pozornie) wygasłym wulkanie bądź piknikowania pod wiszącą skałą. Raz wody nie ma, raz jest, tu strumień wysycha, a tu płynie podziemną rzeką z podwójną mocą, nikt nie wie, dlaczego, życie jest pełne niespodzianek, płacić krocie, by codziennie mierzyć się z niepewnością? Błagam, wyluzujcie. Dzień jak co dzień. Zwłaszcza w dobie zarazy.

A jeśli już naprawdę potrzebujecie gwarancji, to proszę: dom w sąsiedztwie stoi od trzystu lat.
Iluzoryczna brzytwa pewności, której zawsze można się chwycić.
W rzece wątpliwości. 

Tschuss!



Ważne: ten wpis powstał w oparciu o moją wiedzę i dzięki wizycie (jeszcze w marcu, przed zaostrzeniem reżimu antywirusowego) w Bad Soden. Informacje o domu Hundertwassera znalazłam na portalu miasta Bad Soden oraz na niemieckojęzycznej Wikipedii.  

Zdjęcia są autorstwa Juniorki (te lepsze) i mojego (mizerna reszta). 

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.