accipter gentilis

sobota, 19 października 2019/ 42 dzień życia w Niemczech

Wczoraj zobaczyłam go tutaj drugi raz. Może to nie był ten sam. Ale wrażenie jak wtedy.

Bo wtedy jechałam samochodem drogą przez gęsty hesyjski las migocący kolorami od nadchodzącej jesieni. I nagle niemal przed maską samochodu, bardzo majestatycznie, z powolnymi uderzeniami brązowych skrzydeł przeleciał on. Widziałam jak w zwolnionym tempie dość masywne ciało i to spokojne pochylenie głowy w poszukiwaniu łupu, lekko zakrzywiony dziób. Zniknął jak duch na tle drzew pozostawiając za sobą mnie i moje niemal mistyczne przeżycie.

I wczoraj. Na granicy lasu już bardzo złotego, pachnącego grzybami, z szumem gubiącego liście. Powoli przesuwający się w powietrzu charakterystyczny kształt, ciemny od spodu, z łukowatym wycięciem zaokrąglonych skrzydeł. Lot szybowca, potem spokojna praca ptasich ramion, cztery, pięć uderzeń i znowu lot jak ślizganie się po niewidocznych falach powietrza. I niebywała, przerażająca systematyczność zataczanych kół. Nic nie umknie bezlitosnym pomarańczowym oczom.

Tym swoim halsującym lotem przeczesał łąkę i wielki zielony plac zabaw, a potem poleciał dokładnie w tę stronę, gdzie widziałam go ostatnio. W stronę szosy do Neu-Isenburg.


Jastrząb.  Der Habicht*



Tschuss!





*Bohatera mojej opowieści znajdziecie tu:  http://www.schattenblick.de/infopool/umwelt/artensch/uarvo986.html 
Te piękne zdjęcia jastrzębi zostały zrobione na terenie Niemiec. Na foto z zielonym tłem łąki fotograf uchwycił samicę jastrzębia (w przypadku wszystkich drapieżnych ptaków dziewczyny są większe od chłopaków).

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.