Galatea (i Pigmalion)

czwartek, 26 września 2019/ 35 dzień życia w Niemczech

Tutaj, to znaczy w Niemczech, bardzo często dachy, które są płaskie, obsiewa się trawą, czasem drobnymi krzewami. Jeszcze nie dotarłam do źródła, które by mi to wytłumaczyło. Myślę, że to element eko życia, w końcu każde ździebełko wsysa CO2, by oddać tlen. Wzrusza mnie ta zielona gospodarność. I w dodatku wzrusza, można powiedzieć, co dnia, ponieważ kilka takich dachów widzę z okna i z tarasu. Moim ulubieńcem jest ten najbliższy, na którym rosną jakieś pełzające skalniaki, niektóre jeszcze ciemnozielone, niektóre już zrudziałe od tegorocznych upałów i słońca. I wśród tych skalniaków ktoś postawił kruka. Kruk (a może gawron? Detale z tej odległości są trudne do uchwycenia) jest spory, czarny jak to kruk, po niemiecku solidny, więc zapewne z jakiegoś metalu i wygląda jak najprawdziwszy ptak. Głowę ma nieco pochyloną, ostry dziób zwrócony w dół w wyczekiwaniu na dogodny moment, by szybkim ruchem załatwić jakiegoś robaka. Mistrzostwo świata. Napięcie jest takie, że co rano spoglądam przez szybę, by sprawdzić, czy w końcu coś dziabnął.


Nie tylko ja dałam się tak nabrać. Kruka co rano, a czasami też później w ciągu dnia odwiedza inny kruk. Przylatuje z godnością, wolne uderzenia masywnych skrzydeł, lądowanie na metalowej krawędzi i spacer wśród skalniaków w stronę skamieniałego lokalsa. Po trzydziestu porankach zrozumiałam, że to musi być miłość. Trzydziestego trzeciego poranka analogia narzuciła się sama. Galatea i Pigmalion. No, może z drobnymi poprawkami, w końcu życie i mit mogą się różnić, prawda?


Przypomnijmy. Kim była Galatea? Najpierw zimnym kamieniem,  marmurem, z którego wyrzeźbił ją rozczarowany współczesnymi sobie kobietami mityczny król Cypru, Pigmalion. Oczarowany urodą posągu (i jego doskonałością – któż mógłby się równać z perfekcją skały?), odziewał kamienne ciało i całował zimne usta pięknej rzeźby. Siła jego miłości (a złośliwi twierdzą, że litość Afrodyty) sprawiła, że cudny posąg ożył. Galatea stała się oficjalną, prawdziwą i żywą małżonką Pigmaliona.


(Ta historia przywoływana jest dzisiaj najczęściej w kontekście robienia korzystnego pierwszego wrażenia, o czym moje kruki naturalnie nie wiedzą J i oprócz oficjalnej nazwy EFEKTU GALATEI nazywana jest też czasem przez Anglosasów efektem halo (kalka językowa z : hello efect) bądź EFEKTEM AUREOLI).


I tak patrzę sobie na moją Galateę (to ta nieruchoma) i na Pigmaliona, i myślę, że, no cóż, sami rozumiecie, z tej mąki chleba nie będzie, na nic wdzięczenie się Pigmaliona, jego zarwane poranki i pełne nadziei wieczory, nieruchomy dziób kruczej rzeźby ani drgnie. Tu trzeba cudu –  drobiazgu z perspektywy nieśmiertelnych, a sprawy życia lub śmierci na naszym ziemskim padole. Bez Afrodyty ani rusz. Dopóki bogini nie wzruszy się uczuciem skrzydlatego Pigmaliona, biedak będzie powtarzał swe wizyty do końca świata i o jeden dzień dłużej, aż umrze w starokawalerskim stanie lub, co gorsza, zwiąże się z rozsądku z inną, wychowa z nią jajka i to, co z nich wyrośnie, i co dzień, przez wiele długich lat życia (krukowate są długowieczne! Dekada to minimum), gdy słońce będzie wschodzić na horyzoncie i gdy będzie się za nim chować, będzie wracał myślą do tajemniczej niedostępnej piękności z dietzenbaskiego dachu…



Tschuss!



P.S. Trudno niewprawnemu oku odróżnić kruka od gawrona. Podstawowe różnice i więcej informacji o krukowatych (bardzo przystępnie podanych!) znajdziecie tutaj:  http://www.wloszakowice.poznan.lasy.gov.pl/aktualnosci/-/asset_publisher/1M8a/content/jak-rozpoznac-kruka-/pop_up   Polecam!

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.