poniedziałek, 27 stycznia 2020/ 109 dzień życia w Niemczech
To nie jest prosty język. Za nic nie mogę zapamiętać, jak się tu mówi na obcas. Od dnia wystawy chodzę i zaczepiam Męża, za każdym razem sprawdzam w słowniku i w telefonie, kładę się spać i wstaję, a wszystko to z ciągłym pytaniem: jak jest ten nieszczęsny obcas. Nie pomaga mi wiedza, że to identycznie jak ustęp, akapit czy wyjątek (taki z tekstu, że fragment). Wreszcie dzisiaj rano JEST!
Jest! Mam go w głowie! Wiedziałam od razu, od tego krótkiego momentu, gdy tylko otworzyłam oczy i na głos z radością powiedziałam do siebie i wszystkich pustych ścian dookoła: der Absatz. I jeszcze raz. Der Absatz. I jeszcze. Głośniej. Absatz, Absatz, Absatz. I wtedy doszło do mnie, że ta zbieżność między niemieckim der Absatz (czyt.: abzac) a polskim obcasem nie jest chyba przypadkowa. Absatz obcas, absatz obcas, absatz obcas.
Słowniki potwierdziły domniemanie. Tak, Czytelniku, polski obcas ma pochodzenie germańskie. Nie tylko on zresztą. Na fali językowo – skórzanego wścibstwa szukałam dalej. I tak okazało się, że garbarz i garbować też są z Niemiec (Gärber, gerben), podobnie jak kuśnierz (Kürschner) i jego futro (Futter – przy czym futter to jak u nas, również to, czym się opychamy. Uwaga: etymologicznie kożuchy są już ultra słowiańskie).
Gdyby siedmiomilowe buty, die Siebenmeilenstiefeln, dało się sznurować, to sznurówki też mówiłby po niemiecku (die Schnurr, schnürren). W dodatku w dzisiejszych czasach (i w przenośni) Niemcy noszą takie buty, gdy chcą się przemieszczać błyskawicznie lub zamaszystym krokiem – mit Siebenmeilenstiefeln.
Jak takie buty i bajki, to oczywiście szewc, a jak szewc to i szydło (oto mój polityczny kącik, jak mówiła zaprzyjaźniona właścicielka butiku prowadząc mnie do półeczki z broszkami). W Niemczech szewc zdaje się mniej pije, a jak już, to jest pijany wyłącznie jak bela, stockbesoffen, a w worku trzyma wyłącznie haczyk, który czasem wyjdzie na jaw (der Pferdefuss kam zum Vorschein).
Na wysokiej stopie (czyli dużej, auf grossem Fuss leben) żyje w tym kraju pewnie wyłącznie Kot w Butach, po niemiecku po prostu Obuty Kocur (der gestiefelte Kater). W dodatku ten Kot to według niektórych słowników po prostu… kac (Kater).
W tych okolicznościach, sami
przyznacie, bajka o kocie kacu w butach nabiera, że tak powiem, żywszych
rumieńców…
… a ja tam byłam, miód i wino piłam, a co widziałam, to Wam opisałam…
Tschuss!
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →