piękno formy. Christa Petroff-Bohne

07.10.2021

fragment dekoracji artystki w hotelu „Burg”

Dziś jeszcze Hamburg, ale dalej od rzeki, w dzielnicy dwóch jezior i wielkich banków, całkiem niedaleko fenomenalnego ratusza. Muzeum Sztuki i Rzemiosła, równie reprezentacyjne jak wielkie siedziby firm spedycyjnych, które od ponad stu lat doskonale się mają w tym portowym niebie biznesu. Zamożni hamburscy mieszczanie zrobili dobry użytek ze swoich pachnących przyprawami pieniędzy i w 1877 roku postawili po tej stronie miasta piękne, przestronne, doświetlone muzeum. Ze swoją kolekcją ponad pół miliona eksponatów z całego świata miało dokumentować 4000 lat ludzkiej kreatywności i twórczości. I zapewniam Was – dokumentuje 🙂 .
Szerokie marmurowe schody wewnętrznej klatki łagodnie pną się na piętro, a tam, za szklanymi drzwiami, wystawa, dla której jeszcze nie jestem w drodze do Frankfurtu. Schönheit der Form, piękno formy i – jak dla mnie – forma piękna, bo tak, ta ekspozycja poświęcona jest pracy Christy Petroff-Bohne, jednej z najbardziej znanych niemieckich projektantek lat 60-ych XX wieku. I to – uwaga! – z Niemiec wschodnich!

Pani Bohne (rocznik 1934) – podobnie jak kilku innych projektantów owych czasów – była prekursorką dizajnu minimalistycznego, zgeometryzowanego i oddanego swej służebnej roli. Bryły jej projektów, sferyczne, owalne, doskonale leżące w dłoni, a zarazem się z niej nie wysuwające, o dzióbkach perfekcyjnie wysuniętych, nie za dużych, by nie rozlać, i nie za małych, by naczynia nie przechylać zanadto… Rozrysowane w najmniejszym szczególe, przemyślane od pierwszej linii na papierze po ostatnie wygładzenie szlifiarki. Będące sumą optymalizacji czasu, minimalizacji kosztu surowców i energii produkcji, centymetrów przewożenia i przechowywania i wreszcie zwykłego szlachetnego piękna. Innowacyjność skryta w prostocie i w graniczącym z perwersją poszukiwaniu funkcjonalności. Rezygnacji ze zbędnych ozdobników. Geometrycznej ponadczasowości. 

To, co dziś wydaje się normą, w latach 60-ych budziło kontrowersje, a nawet sprzeciw. Na rynku nie brakowało spektakularnych projektanckich porażek i serii, które musiały poczekać na lepsze czasy*.

I, oczywiście, od razu sobie powiedzmy, że prekursorstwo Christy to także jej kobieca obecność w zmaskulinizowanym świecie projektantów.  Aktywny wykładowca aż do 2002 roku, w początkach akademickiej  kariery Bohne nie tylko uczyła projektowania wizualnego, ale przede wszystkim przygotowała pełen program tych studiów – od pierwszych zajęć do finalnych zaliczeń.

Zgodnie z wystawowym duchem czasu zwiedzający mogą obejrzeć nagrany wywiad z panią profesor. Siwiuteńka, niewysoka, pozornie krucha, niemal nieśmiała, opowiada o swojej kolekcji naczyń do gastronomii siedząc w wielkim magazynie sprzętów i mebli. Błękit apaszki pod szyją podkreśla kolor oczu. Biel idealnie wyprasowanych mankietów koszuli wychyla się spod rękawów marynarki. Drobne dłonie pewnym ruchem chwytają jedno naczynie po drugim.
– Popatrzcie – mówi Christa – Jak ważne było to wycięcie w dzbanku. I – niemal podrzuca dzbanek do góry – Pamiętam, jak projektowaliśmy, by przykrycie odskakiwało samo, kiedy kelner wykona właśnie taki ruch ramieniem.
Wskazującym palcem przesuwa po lekko wygiętej krawędzi salaterki. Takie wygięcie nadawało miseczce eleganckiej lekkości, a jednocześnie pozwalało kłaść naczynia w wysokie słupki i łatwo je od siebie oddzielać, gdy serwowano sałatki czy lody.
Na czarno-białych fotosach otaczających gabloty zgięci w pół kelnerzy pod wielkimi muchami serwują szare sosy i dolewają równie szarych zup.  Kto tych czasów nie pamięta, ten nie wie, ale owszem, owszem, tak właśnie wyglądały kiedyś restauracje. A przynajmniej część z nich. Albo, drodzy młodsi wiekiem Czytelnicy, tak miały wyglądać restauracje. I zapewne część tak wyglądała. A już na pewno na zdjęciach, które NRD udostępniało zagranicznej zachodniej prasie.

Mogłabym oczywiście dalej powątpiewać w to programowe piękno i pragmatyzm królujące w NRD-owskich kuchniach. Mogłabym nawet podejrzewać, że (niewątpliwie) utalentowana projektantka miała sporo szczęścia i nie tylko popłynęła na fali wielkiej estetycznej zmiany, ale i stała się ulubienicą systemu (nagroda projektowa NRD w 1984 roku). Musiało chyba jednak być coś bardziej na rzeczy, skoro pracami Petroff w późnych latach osiemdziesiątych zainteresował się sam Rosenthal. A to nazwisko jest jednak gwarancją pewnej estetycznej jakości.
 

Na zdjęciu: sferyczna kolekcja zaprojektowana przez panią Bohne specjalnie dla Rosenthala.

Christa projektowała nie tylko naczynia. Jej portfolio to także meble i dekoracje, wszystkie w charakterystycznym oszczędnym stylu. Uwagę przykuwają prace z hotelu „Burg” – powierzchnie pokryte stalowymi rombami fascynującymi w swej błyszczącej powtarzalności. Uważny obserwator wystawy dostrzeże, że analogiczną zabawę formą zadawała swoim studentom w celu ćwiczenia ich kreatywności. A że prace jej studentów też są częścią ekspozycji, miło się patrzy, jak adepci twórczo radzili sobie z zadaniami pani profesor.

I wreszcie – the last but not the least – tradycyjnie wystawie towarzyszy piękny album, ale naprawdę cudny, dokładnie taki, jak prace pani Petroff. Na grubym białym kredowym papierze starannie wyeksponowane zdjęcia. Żadnego tłoku. Szkice i projekty, każdy oddzielony od innych otwartą przestrzenią, światłem. Aż się chce wziąć do ręki. Wygodnie rozłożyć na stole. I ze spokojem przejrzeć.

Praktyczne piękno w służbie człowieka.

Ach, polecam.
Polecam!

Tschüss!


*taką porażkę w owym czasie zaliczyły np. projekty Arne Jacobsena, dziś nazywane ikonami duńskiego dizajnu.

Uwaga: ta wystawa jeszcze ciągle trwa (do 24 października). Naprawdę warto zajrzeć: https://www.mkg-hamburg.de/en/exhibitions/current/schoenheit-der-form.html

A jeśli nie przekonałam Was do Christy Petroff, to może zechcecie zajrzeć choćby dla fenomenalnego zbioru Art Noveau lub informacji o Peterze Behrensie (klik); w Muzeum jest też wyświetlana autentyczna filmowa reklama kuchni frankfurckiej, własnym oczom nie mogłam uwierzyć, serio). 

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.