czwartek, 28 sierpnia 2019/ 7 dzień życia w Niemczech
Postanowiłam, że wrócę do niemieckiej literatury, by jeszcze głębiej wejść w kraj, którego jestem gościem. „Opowiadania” Manna czekają na półce. Przed przyjazdem pochłonęłam „Przemianę” Kafki. Mąż czytał ja w oryginale, ja w przekładzie, na oryginał jeszcze przyjdzie pora.
Nawet przekład nie był łatwy w lekturze. Wszystkie Kafkowe lęki, wszystkie fobie są w „Przemianie” jeszcze lepiej widoczne niż w „Procesie”, który nie jest ani łatwą, ani prostą lekturą. No i do przyjemnych też bym go nie zaliczyła. Cieszę się jednak niezmiernie, że przeczytałam go właśnie teraz, kiedy mam już swoje lata i na rzeczy patrzę inaczej. I z innych perspektyw. Rodzica, dziecka, kobiety, żony. W zasadzie to wszystko, co przeczytałam do wieku 24 lat powinnam przeczytać raz jeszcze.
„Przemianę” polecam tym wszystkim, którzy uważają, że „Proces” był dziwny. Nie, nie był. Przeczytajcie „Metamorphosis”, to zrozumiecie, co mam na myśli.
Ale dziś, w drodze między stu sklepami, dwustoma urzędami i trzystoma samochodami (jak powiedziałby bajkopisarz) rozmawialiśmy z Juniorką o literaturze europejskiej, w tym o czołowych twórcach romantyzmu w Niemczech. O Goethem i jego Werterze napiszę następnym razem („gyythe, Juniorko, mówimy gythee”). Dzisiaj będzie o Schillerze, a w zasadzie o jego „Rękawiczce” (Handschuh).
Tłumaczenie Mickiewicza jest nieco przaśne, ale dobrze oddaje klimat utworu. Jest średniowiecznie, dzikie zwierzęta, dzicy ludzie, czyli rycerze i królewski dwór. I panna, której rękawiczka frunie z balkonu wprost w kłębowisko bestii w dole:
Marta z uśmiechem rzecze do Emroda:
„Kto mię tak kocha, jak po tysiąc razy
Czułemi przysiągł wyrazy,
Niechaj mi teraz rękawiczkę poda”.
Emrod przeskoczył zapory,
Idzie pomiędzy potwory,
Śmiało rękawiczkę bierze.
Dziwią się panie, dziwią się rycerze;
A on w zwycięskiej chwale
Wstępuje na krużganki.
Tam od radosnej witany kochanki,
Rycerz jej w oczy rękawiczkę rzucił:
„Pani, twych wdzięków nie trzeba mi wcale”.
To rzekł i poszedł, i więcej nie wrócił.
„Den Dank, Dame, begehr ich nicht!”
Und verlässt sie zur selben Stunde.
Po uważnej lekturze tłumaczenia i oryginału (oryginał lepszy!) piszę list do Schillera:
Sehr Geehrte Herr Schiller,
Dziś inne czasy. Po pierwsze jaka rękawiczka. Chyba taka z touch palcem, żeby można było dotykać zimą ekranów telefonów. Po drugie nie wolno tak traktować zwierząt. Kto to widział, by głodne trzymać w ciasnych i nieocieplonych pomieszczeniach. I wreszcie: w czasach wszelkiej możliwej równości, przynajmniej tu u Pana, i u mnie, Marta vel Kunegunda nie potrzebuje żadnych dowodów miłości. Najważniejsze, jak uczy dziś psychologia, to umieć kochać samą siebie. A poza tym, po co jej facet? Nawet rycerz? Ona sama na siebie zarobi i sama sobie po wszystko skoczy. Po rękawiczkę i lamparta też. A jeszcze lepiej po lambordżini. No, ewentualnie możemy się zastanowić, czy rycerzem nie mogłaby być kobieta. W końcu Kopernik też była kobietą. A zatem w tym aktualnie najrówniejszym ze światów po rękawiczkę Marty skoczyłaby sama Marta lub jej dziewczyna Emrodina, z którą od lat tworzy udany lesbijski związek. Bo jak przeczytałam w jednej z ulotek o Pana aktualnym kraju, wartości, które są priorytetowe dla mieszkańców Niemiec to równe prawa jednostek i poszanowanie wszystkich ludzi.
Tschuss!
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →