wehrmacht Rudnickiego

09.07.2022

Pozycja na zdjęciu to moja ostatnia zdobycz z biblioteki Instytutu Polsko-Niemieckiego w Darmstadt. Pewnie w życiu bym na nią nie trafiła, gdyby nie Małgorzata Zduniak – Wiktorowicz i jej książka o współczesnych polskich pisarzach w Niemczech. Przedzieram się przez to drobiazgowe opracowanie poświęcone analizie emigranckich doświadczeń odbitych w literaturze i wyłapuję tytuły, które mnie zaciekawią. I tak właśnie wpadłam na Rudnickiego.

Mój Wehrmacht jest objętościowo niewielkim zbiorem opowiadań, ale ciekawym przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze autor uprawia gry językowe i literackie, bawi się idiomami, żongluje tytułami i dla tych, którzy to lubią, będą te teksty po prostu przyjemnością. W drugiej części książeczki gra zmienia charakter, pozostają jeszcze elementy żonglerki, ale proza płynie już korytem innej rzeki. Celowo używam słowa „płynie”, bo to jest taki kontrolowany słowotok, bardzo emocjonalny, momentami śmieszny, a momentami przejmująco smutny i często zbliżający się w swej urodzie do poezji.

Dla pełnego obrazu dodam, że pan Rudnicki był działaczem „Solidarności” internowanym po wprowadzeniu stanu wojennego. Do Niemiec, jeszcze wówczas Zachodnich, wyjechał w roku 1983. Na uniwersytecie hamburskim studiował slawistykę i germanistykę. I z tego Hamburga (klik) przygląda się Polsce i Niemcom do dziś. I tak przechodzimy do drugiego powodu, dla którego polecam Państwu tę lekturę. Czyli do elementu społeczno-obyczajowego tej prozy, który może być odpowiedzią na pytanie: jak to jest na emigracji w Niemczech? Albo: jak to jest, że może nie być dobrze na emigracji w fantastycznych Niemczech?

A może nie być, i ten rozdzierający smutek człowieka nie u siebie, otoczonego Niemcami, którym ciągle jako Polak coś udowadnia (fantastyczna scena z żebrakami pod dworcem), jest wciągającą analizą stanu duszy polskiego emigranta. To jeszcze nie jest Mrożek, ale klimat bywa podobny. W tym wszystkim drga niesamowita autorefleksja, jakieś dziedzictwo wpojonych stereotypów, z którym bohater Rudnickiego nawet nie próbuje walczyć, chocholi polski taniec i jeszcze na deser, żeby nie było łatwiej, w prawdziwym życiu autor publicznie odżegnuje się od nazywania swojej literatury prozą emigracyjną. 

Warto zaznaczyć, że teksty Rudnickiego z Mojego Wehrmachtu obejmują czas jeszcze przed włączeniem Polski do Unii. To istotne, ponieważ wielu badaczy uważa, że wejście do wspólnoty stanowi koniec ery prawdziwej emigracji Polaków w Europie i zastąpienie jej transmigracją lub amigracją*. Transmigracja – dzięki otwartym unijnym granicom i dostępności środków komunikacji –  oznacza prowadzenie życia i korzystanie z niego pełną piersią w dwóch krajach, zarówno pochodzenia, jak wyboru. Amigrację natomiast charakteryzuje oscylowanie, wahanie się (jak wahadło), w języku niemieckim znaczeniowo oddawane przez czasownik pendeln oznaczający dojeżdżanie do pracy, kursowanie między krajami w celu związanym z zatrudnieniem**.

Więc może dzisiejsi pendlersi czy transmigranci nie odczuwają już rozdwojenia jaźni, które tak gwałtownie wyziera z Mojego Wehrmachtu. Być może ich doświadczenia nie są tak skrajne, bo bycie pendlerem to życie w drodze, a życie w drodze to często życie w pośpiechu, przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie, co niekoniecznie sprzyja refleksji. A jak nie ma refleksji, to trudno o świadomość, dlaczego dusza boli (albo co boli. I czy boli). Według starej nomenklatury emigracyjnej pełne zanurzenie w obu kulturach to najlepszy model asymilacji. Istnieje jednak zawsze wielkie ryzyko niedostatecznego korzystania z żadnej albo stopniowego wykorzenienia starej bez zastąpienia jej nową.

Ciekawa jestem wyników badań na ten temat za dwadzieścia lat.

Tschüss!

*prawdziwa emigracja w znaczeniu wychodźstwa czy wygnania najczęściej będącego konsekwencją  sytuacji politycznej

**stąd niemieckie Pendler – osoba regularnie przemieszczające się między pracą (w Niemczech) a domem (poza Niemcami).

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.