niedziela, 10.05.2020/206 dzień życia w Niemczech
W Niemczech, inaczej niż u nas, Dzień Mamy jest świętem ruchomym i przypada na drugą niedzielę maja. Pomysł spłynął ze Stanów (przez Wielką Brytanię), gdzie dzięki wieloletnim staraniom dwóch feministek, matki i córki: Anny Marie Reeves Jarvis i Anny Marie Jarvis, w 1914 roku Kongres oficjalnie uznał Dzień Matki świętem narodowym.
W Niemczech wdzięczną rynkowo inicjatywę (od samego początku kwiaciarze wyczuli świetny biznes) podjęło na początku lat dwudziestych XX w. Stowarzyszenie Właścicieli Kwiaciarni, a w roku 1926 odpowiedzialność za święto przekazano Grupie Roboczej ds. Zdrowia Publicznego (bardzo po niemiecku ;-): jest święto, jest i urząd. Ordnung muss sein.)
Szaleństwo narodowego świętowania macierzyństwa rozpętało się w latach 30-ych. Szczególnym nimbem otaczano wówczas matki licznego potomstwa jako te, które swym trudem multiplikowały rasę aryjską vel rasę panów. W roku 1933 Dzień Matki został uznany świętem państwowym.
Już po wojnie NRD odcięło się od tego „niewygodnego” dnia (do dzisiaj – wg niektórych niemieckich publicystów- to święto ma się nijak do idei feminizmu i kwestionuje się ideę obchodzenia go we współczesnym świecie).
W RFN święto pozostałe żywe (choć nieustawowe). Nadal szczególnie bliskie jest sercu kwiaciarzy (jak niemal 100 lat wcześniej; pewne rzeczy się zmieniają, a niektóre nigdy – jak napisała nieoceniona Joanna Bator w jednej ze swoich powieści). A zatem kwiaciarnie zwykle pozostają otwarte tego dnia (w niedzielę! sic! uwaga: jak w wielu innych przypadkach w tym kraju, możliwość pracy kwiaciarni w taką niedzielę zależy od władz landu, na terenie którego znajduje się sklep).
Widzę, że kwiaciarz po sąsiedzku już wczoraj zadbał o właściwą dostawę kwiatów ciętych. I słusznie. Zgodnie z danymi podawanymi przez HDE (Handelsverband Deutschland – wiodące stowarzyszenie niemieckiego handlu detalicznego), średni wydatek na prezenty z Okazji Dnia Matki to 25 euro, przy czym tradycja wręczania kwiatów jest nadal bardzo żywa (wg Centralnego Biura ds. Rynku i Cen w Niemczech jest to drugi – obok Walentynek – dzień największej sprzedaży kwiatów w roku, co w tygodniu poprzedzającym święto daje kwotę do 130 milionów euro).
W obecnej sytuacji, gdy (ponownie dane HDE) nastroje konsumentów nadal spadają, a handel znajduje się w środku kryzysu, Dzień Matki jaśnieje w kalendarzu marketingowców i sprzedawców jak świetlista wyspa nadziei. Od przynajmniej dwóch tygodni online-owe witryny zalewa fala pomysłów, w jaki sposób możemy naprawdę sprawić radość swojej rodzicielce. Prym wiodą perfumerie i drogerie, proponując zestawy zapachów, kremów i szminek. Jest o co powalczyć. Do tej pory perfumy na liście prezentów zajmowały czwarte miejsce: pierwsze – kwiaty, drugie – czeko-słodycze, trzecie – dzieła własnych rąk. A że tort do podziału jest znaczący (według portalu dojczland.info rok temu Niemcy na prezenty dla mam wydali aż 850 milionów euro), za olśniewającymi bielą uśmiechami modelek i gwiazd reklamujących kosmetyki, walka jest bezpardonowa. Jeńców i rannych nie bierzemy.
Wobec faktu, że reklama jest jak dobra powieść, czyli odbija rzeczywistość, w której żyjemy, tak i niemieckie spoty pokazują pandemiczny świat, z jakim mierzymy się od wielu miesięcy. Poniżej wklejam link do filmu Douglasa, który zrobił na mnie niemałe wrażenie. Bo kiedy już głębiej odetchnęłam po tym (jednak wzruszającym) przekazie, ukłuło mnie, że ktoś tu gra na moich emocjach. I owszem, gra. I to z rzadką wirtuozerią (jak w każdym wyrafinowanym marketingowym rozwiązaniu, do którego zaprasza się najdroższych asów z najlepszych agencji reklamowych). A zatem, moje bardzo sprawnie wywołane ludzkie wzruszenie ma się finalnie przełożyć na to, że kliknę i załaduje apkę na telefon. I za każdą taką raz pobraną apkę (wyłącznie pierwsze pobranie) Douglas przekaże 1 euro na pomoc niemieckim organizacjom zdrowia. Akcja jest ograniczona w czasie i pieniądzu. Trwa od 3 do 10 maja i przekazanych zostanie maksimum 100 000 euro.
(Tu znajduje się link do filmu (klik)) *
Dla porównania Robert Lewandowski zobowiązał się do przekazania na walkę z koronawirusem miliona euro.
I jakoś tak, wiecie, trochę mi dziwnie. Ponieważ, owszem, wiadomo, niby każdy grosz się liczy, ale ten douglasowy filmik nieustannie mnie uwiera. Jak ta prawda, że w biznesie nie ma darmowych obiadów. Jak już raz klikniesz w apkę i twoje jedno euro wpadnie do koszyczka, a maksymalnie 100 000 zostanie przekazane dalej, to w sumie chodzi tylko o to, żebyś z czasem, a najlepiej już dziś, niesiona czy niesiony falą oksytocyny uwolnionej pod wpływem filmu, kupił czy kupiła w Douglasie jakiś cudny zestawik dla mamy. Bez wątpienia bohaterki. W czasach wirusa i bez. A co więcej, chyba wiecie, z Douglasem. I bez.
Pociesza mnie myśl, że w swych odczuciach nie jestem osamotniona. Anna Marie Jarvis, inicjatorka Dnia Kobiet w USA, przerażona wszechogarniającą komercjalizacją święta, straciła cały rodzinny majątek na walkę z potworem, któremu sama dała życie. Umarła w 1948 roku, w biedzie i rozgoryczeniu.
Tschuss!
*ten film łączy się w ciekawy sposób z muralem anonimowego (a przecież doskonale rozpoznawalnego) Banksiego, który powstał ostatnio w jednym z brytyjskich szpitali. Banksy zatytułował mural „Game changer”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza przełom albo punkt zwrotny. Wydaje mi się, że z uwagi na czas powstania obie kreacje (Douglas vs Banksy) powstały niezależnie, ale kto wie więcej, proszę o sygnał.
Tu (klik) link do murala; on naprawdę mówi więcej niż tysiąc słów.
Ważne: powyższy wpis powstał w oparciu o moją wiedzę i informacje oraz materiały z następujących źródeł: www.dw.de , www.dojczland.info , https://einzelhandel.de/ , www.douglas.de i polsko- oraz niemieckojęzyczna Wikipedia.
Zdjęcie pochodzi z Pixabay.
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →