jest piękniej w moim śnie

środa, 13.05.2020/209 dzień życia w Niemczech

Królowa śpi, a właściwie drzemie. Lekko oparła głowę o poduszkę, która tylko nieznacznie ugina się pod ciężarem kształtnej głowy. Królewska tiara nie przechyliła się jednak ani o milimetr. Oczy lekko przymknięte, obramowane delikatnymi łukami brwi. Po kusząco wykrojonych ustach błąka się uśmiech, najwidoczniej Luizie śni się coś przyjemnego. Ręce złożyła swobodnym ruchem na piersiach. Prawa dłoń przygniotła nieco fałdy górnej części sukni. Rękaw opina ramię, przez co cały przemyślany system rozcięć kusząco rozchyla się ukazując alabastrowo białą skórę.

Sarkofag Luizy autorstwa Christiana Daniela Raucha.

Zdjęcie wykonał pan Manfred Brückels i zostało ono udostępnione na licencji Creative Commons. Oto bezpośredni link zarówno do zdjęcia https://de.m.wikipedia.org/wiki/Datei:Luise_Sarkophag_Rauch_1_min.jpg , jak i do licencji: https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.de   Źródło: Wikipedia.

Ale królowa nie śpi. Królowej już nie ma. A taką – piękną, intrygującą spokojną urodą zatrzymaną w pętli czasu między dojrzałością a świeżością młodości- pozostawił potomnym jeden z najsłynniejszych rzeźbiarzy XIX w., Christian Daniel Rauch. Autentyczna tkliwość, z jaką oddał postać królowej, jest niemal intymna (Rauch pracował dla Luizy przez wiele lat jako dworzanin i towarzyszył jej w podróżach. Był zatem na tyle blisko (i głównie w okresie, gdy oboje byli młodzi), by dostrzec właśnie takie urocze drobiazgi, które oddał w rzeźbie, gdy czas królowej się wypełnił. 

Kiedy Fryderyk III, wstrząśnięty śmiercią ukochanej żony, wbrew tradycji i nie pytając nikogo o zdanie decyduje się pochować żonę nie w berlińskiej katedrze, a w zbudowanym specjalnie dla niej mauzoleum w Charlottenburgu, do realizacji planu zaprasza dwóch artystów: Heinricha Gentza i Christiana Daniela Raucha*. Pierwszy projektuje neoklasyczny budynek, drugi tworzy właściwy sarkofag, który po latach stanie się czołowym przedstawicielem tzw. berlińskiej szkoły rzeźby. Król nadzoruje każdy etap prac, z czasem zresztą (1840) spocznie obok Luizy.

Rzeczy jednak nie dzieją się tak gładko, jakby życzył sobie Fryderyk. Biały, elegancki i kosztowny marmurowy pomnik (Rauch opracował całość w Rzymie) płynie z Włoch do Hamburga na okręcie, który porywają piraci (sic!). Po miesiącach poszukiwań i przekazywania sobie cennej zawartości z rąk do rąk, Rauch odnajduje marmurową Luizę w jednym z portów Dolnej Saksonii.  Ponownie zabiera się do pracy. Usuwa z pomnika uszkodzenia spowodowane słoną morską wodą i montuje całość w Charlottenburgu (1814). Od tego momentu mauzoleum staje się miejscem kultu królowej** i celem wielu pielgrzymek.  

Szczęściarze berlińczycy, mogą to miejsce odwiedzić także dzisiaj. Zwłaszcza o tej porze roku musi być tam szczególnie pięknie. Kwitną magnolie, zielenią się drzewa, świergocą ptaki. Charlottenburg jest jednym z moich ulubionych punktów na mapie tego miasta. Jeśli Berlin to Wasze miejsce, albo wkrótce tam będziecie, wpadnijcie do Najjaśniejszej Pani. Powiedzcie, że wybieram się jesienią 😉 .

Dzisiaj,  kiedy zamykam cykl felietonów o Luizie i podobnie jak Czytelnicy, patrzę na całość z perspektywy czasu, dostrzegam, że jej życie w jakiś niesamowity sposób spinają ramy wyznaczone przez sztukę. Jej królewskie początki to przecież kontrowersyjna i sensualna rzeźba Schadowa  (klik). A kres to sarkofag Raucha, wieloletniego ucznia i asystenta twórcy „Grupy Księżniczek”. Obaj artyści okazali się sprzymierzeńcami modelki. W każdym przypadku oddali wdzięk i młodzieńczość portretowanej, przyczyniając się zresztą do wzmocnienia legendy pięknej i mądrej władczyni***. Czego nie zrobiło rzeźbiarskie dłuto, tego dokonał czas, opowiadacz gawędziarz, upraszczający historie do tego, o czym najbardziej pragniemy usłyszeć. A pragniemy królowych i księżniczek, mądrych i pięknych, bogatych i szczodrych, kochających i kochanych.

I taką dostaliśmy: Luizę Królową Prus.

Tschuss!



*Rauch jest tak ciekawym artystą i tak ważnym dla historii europejskiej sztuki, że planuję poświęcić mu osobny wpis. Teraz tylko dodam, że w opisywanym okresie król zdecydował się na współpracę z rzeźbiarzem dzięki poleceniu Wilhelma von Humboldta (artysta został przedstawiony uczonemu we Włoszech, podczas swojej sześcioletniej podróży po Europie).

 **o kulcie królowej przeczytasz tu (klik)

***wśród wielu ilustrowanych opowieści trudno się doszukać patriotycznie niewygodnego epizodu z karnawałem w Petersburgu (przeczytaj tutaj) (a poświęciłam na to niemało czasu…).


I jeszcze: szukając w pamięci tytułu do dzisiejszego wpisu, wpadłam na niezapomnianą Kalinę Jędrusik i jej „Nie budźcie mnie”. Pomyślałam, może właśnie tak dzisiaj jest z Luizą i jej mitem. Po kobiecemu i przekornie: nie budźcie mnie. Śnie mi się tak ciekawie. Jest piękniej w moim śnie niż tam, na waszej jawie…
To jest takie cudne, że grzech nie posłuchać. I ten głos… : https://www.youtube.com/watch?v=t2xR6KDuYYU

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

2 komentarze

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.