bąk królowej

piątek, 18 października 2019/41 dzień życia w Niemczech

Pamiętacie ten dowcip z czasów ZSRR? :

Uroczysta kolacja na dworze królowej brytyjskiej. Przy stole zgromadzeni członkowie royal family, ambasadorowie z żonami, poważni delegaci z całego świata. Rzęsiste światła, szlachetna porcelana, dyskretny brzęk sztućców. Nagle królowa puszcza bąka. Zapada krępująca cisza. Francuski attaché podnosi się krzesła, chrząka i mówi: „Przepraszam”. Po czym wychodzi.

Kolacja trwa dalej. Kolejny bąk królowej. Tym razem krzesło odsuwa attaché Holandii, przeprasza i wychodzi. Wówczas zrywa się ze swojego miejsca ambasador Związku Radzieckiego:

– Następne pierdnięcie królowej bierze na siebie ambasada ZSRR.


Czyli dzisiaj będzie o pierdnięciach królowej. Przenośnie.


Na ostatnim niemieckim ćwiczyliśmy sprytne zdania. Zdania były po niemiecku i obok nowych słówek miały poniekąd mimochodem przekazać słuchaczom wiedzę o Bundesrepublik. I oto niespodziewanie piękne zdanie o Adenauerze (Konrad Adenauer był pierwszym kanclerzem Bundesrepublik – prawda to czy fałsz? Prawda) przywołuje największego niemieckiego upiora przeszłości:

Falsch – odzywa się pokaźny Turek, jak zwykle bardzo aktywny, jeden z nielicznych uczestników kursu mówiący również po angielsku. – A Hitler?

Zamieram. W domu wisielca nie mówi się o sznurku. To ostatnie nazwisko, które wymieniłabym w rozmowie z jakimkolwiek Niemcem. Myśl o tym (wsparta dziesiątkami książek przeczytanych w celu zrozumienia niemieckiej powojennej traumy), że miałabym im tym nazwiskiem jeszcze kłuć w oczy, jest jak uderzenie w brzuch. Tyle się nasprawdzałam, a nadal nie wiem, jak dali radę. Żyć dalej ze świadomością, co jako naród uczynili innym. I jak dali się zwieść. Też jako naród.

A zatem w naszym spokojnym kółku kursowym pada straszne nazwisko. To nazwisko. Sami-Wiecie-Kogo. Przestaję oddychać. Dosłownie kurczę się i zastygam. W jakiejś empatii. Dla tego ich ciągłego doświadczania konsekwencji narodowej pomyłki sprzed niemal stu lat.

Wykładowca, cudowny starszy pan, fenomenalny belfer starej daty, wspaniały objaśniacz pokręconej niemieckiej gramatyki,  jak nic nie pamięta Hitlera. No, może z książek. Jest w wieku moich rodziców. Patrzę na niego i obok współczucia z powodu całej tej sytuacji, rośnie we mnie ciekawość, jak zareaguje.

Wpatruje się w Turka i mówi absolutnie beznamiętnie (zupełnie jakby mówił o UFO):

– Hitler, owszem, był kanclerzem, ale przed wojną. Gdy nie było jeszcze Bundesrepublik. A zatem to zdanie jest richtig, prawidłowe. To Adenauer był pierwszym kanclerzem Bundesrepublik.

Ach, wracamy do gramatyki, ona jest bezpieczną przystanią. 

Wypuszczam powietrze, ośmielam się ruszyć ciałem, kiwam głową i włączam do dyskusji:

Naturlich – robię minę, że to chyba oczywiste (no, oczywiste, jak się choć trochę pamięta historię Europy po 1. Weltkrieg) – żeby być kanclerzem Bundesrepublik, musi być Bundesrepublik

I przechodzimy do kolejnego zdania. Ono jest o Zagłębiu Ruhry i przemyśle, i jest tak cudownie neutralne, że aż się uśmiecham.

Ale w powietrzu unosi się jeszcze mały smrodek. Bąk królowej. I turecki attaché, który zapomniał o dyplomacji.



Tschuss.

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.