piątek, 20.03.2020/155 dzień życia w Niemczech
Wydaje się, że w obliczu koronawirusa społeczeństwo w Hesji jest jednak nieco bardziej zrelaksowane niż w Polsce. Ruch na ulicach nie zamarł. Owszem, utrzymuje się dystans i w sklepach jest znacząco mniej ludzi niż zwykle, ale nadal widuję seniorów na kawuni albo w parku. Siedzą po kilka osób (może nieco mniej gęsto niż normalnie) i spokojnie unoszą filiżanki do ust.
Pogoda sprzyja takiemu siedzeniu. Zrobiło się wiosennie, jasno i zielono, codziennie po kilkanaście stopni ciepła, różowe i mięsiste kwiaty obsiadły magnolie jak gigantyczne motyle. Forsycje od kilku dni stoją w chmurach małych słońc. A że nie sposób spędzać kolejnych tygodni w zamknięciu, z wielką ostrożnością wybraliśmy się na kolejny rekonesans. I ponownie do mojego ulubionego Darmstadt. Tym razem zwabiła nas Waldspirale, Leśna Spirala, ostatnie dzieło Hundertwassera, który, z pochodzenia będąc synem morawskiej Żydówki i Czecha, urodził się jako Stowasser. Czyli po naszemu (kto nie lubi rebusów?): 100wasser 😉
Ta ostatnia praca architekta i społecznika powstała w latach 1998-2000 i zamknęła ponad półwieczny osobisty manifest artysty, będący kontrą do kątów prostych i równie prostych linii*. I sztuką łączenia architektury z naturą. Jak wszystkie poprzednie prace jest kakofonią kształtów, kolorów i fal. Każda klamka i każde okno jest inne (a okien jest ponad 1000!), poziome linie są intuicyjne i rozedrgane jak powierzchnia stawu. Tarasy i balkoniki, jeziorko, pofalowana powierzchnia chodnika, kolumienki i nieregularne sztachety ogródków. Trochę jak u niziołków. Albo w domu państwa Weasley.
W realizacji obiektu, w którym znajduje się ponad sto (nomen omen) mieszkań, zastosowano beton z kruszyw z recyclingu. To jak pieczęć jakości podkreślająca trwające dekady zaangażowanie Hundertwassera w ochronę środowiska. I jego pomysł na łączenie w projektach przyrody (jako naturalnego środowiska człowieka) z funkcjami mieszkalnymi czy wielkoskalowymi koncepcjami urbanistycznymi.
Cały blok (bo przecież to jednak blok, choć taki magiczny 😉 ) rozpięty jest na planie litery U, w dzielnicy Buergerpark. W najwyższym punkcie ma 12 kolorowych pięter, światło odbija się w ceramicznych kolumnach i w charakterystycznych dla Hundertwassera cebulowych złotych kopułach.
Jest jak hipis wśród biznesmenów w garniturach – otaczają go bloki i domy budowane w tym samym okresie, ale według zupełnie innych, nudnych w swej przewidywalności zasad. Szkło. Stal. Proste zgeometryzowane powierzchnie. Tafle prostokątnych okien. Sześciany klatek.
Między Spiralą a pozostałymi domami utrzymano lekki dystans i dzięki temu można budynek podziwiać z niewielkiego oddalenia, obejść, a nawet zatrzymać się na kawę we wkomponowanej w całość winiarnio-kawiarni. Szacunek do tej reguły (tak, architekturę dobrze jest oglądać z pewnego oddalenia) złamał jedynie Aldi (czyli pewnie jednak ktoś gdzieś nie mógł przeboleć marnującej się przestrzeni w tak doskonałym handlowo miejscu 🙁 ) i nie dość, że stoi blisko, to jeszcze razi swą aldowatą marketowością. A przecież można się było formą zabawić w tak wymagającym sąsiedztwie… Czy za dużo wymagam od sieci handlowych?
Pomimo ostrożnej przestrzeni zachowanej między tym, co szalone, a tym, co, hmm, zwykłe, wystarczy kilka kroków spaceru w głąb sąsiadujących ulic, by zrozumieć, jak bardzo inaczej jest u Hundertwassera. Podobne do siebie szklane i geometryczne budynki standardowych mieszkań nudzą zmysły. A u Hundertwassera – słońce, kolor, zieleń, otwarcie na to, że nie, nie jesteśmy tacy sami podobnie jak nie są takie same okna, którymi wyglądamy na świat. I linie boniowania pociągnięte na długiej fasadzie budynku są jak nasze linie papilarne. Każda inna. Każda wyjątkowa. Jak jej właściciel.
Jest zatem coś niezwykle ludzkiego w Leśnej Spirali. Może to potrzeba wolności i wyjścia poza to, co przyjęliśmy za standard? Zachwiana równowaga kątów prostych. Wyzwalająca asymetryczność okien. Złote cebule wież jak kopuły cerkwi. Bajkowość na co dzień. Głęboki oddech w czasach złych wiadomości z całego świata. Covid to, covid tamto. A tu radość życia w każdym zaułku. Nieregularna i zaskakująca. Zobaczcie, bo warto.
Bardzo polecam!
Tschuss!
* źródła tej obsesji niektórzy badacze dopatrują się w traumatycznym dzieciństwie architekta – jako dziecko miał się napatrzeć na uformowane w kwadraty defilujące bataliony nazistowskich żołnierzy i w swej twórczości skutecznie to wspomnienie wypierać (Hundertwasser i jego matka byli jedynymi z licznej rodziny matki, którzy przeżyli wojnę).
Edit: patrząc na Waldspirale nie sposób uwolnić się od wrażenia, że tak, te pomysły świat już kiedyś widział. I rzeczywiście, twórczość Austriaka uważana jest za swoistą kontynuację secesji wiedeńskiej, a to deja-vu to podobieństwo do Gaudiego. No i jeszcze, na deser: Klimt – wpływy Klimta też są widoczne.
Ważne: w trakcie pracy nad tekstem korzystałam z własnej wiedzy, opisów rozmieszczonych na terenie Leśnej Spirali oraz wiadomości z polskiej i niemieckiej Wikipedii. Ciekawym źródłem informacji o artyście jest też strona: http://www.hundertwasser.de/
Zdjęcia są autorstwa Juniorki – z wyjątkiem pierwszego, „tytułowego”, które pochodzi z Pixabay.
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →
No i jak tu nie kochać szaleńców. Jak do Was wpadnę to obowiązkowo tam jedziemy.
Z Tobą zawsze i wszędzie 🙂 Już wkrótce na blogu kolejny dom tego „szaleńca”.