środa, 16 września 2020/Niemcy
Dzisiaj, 16 września, mijają 922 lata od dnia urodzin świętej Hildegardy, zakonnicy, która z wielką mądrością i przenikliwością osiągnęła wszystko, co w jej czasach mogła osiągnąć kobieta. A mówimy o średniowieczu za panowania Fryderyka Barbarossy, przez Europę przetaczają się wyprawy krzyżowe, ziemia (zdaniem większości) jest płaska, a Europejczycy w przeważającej ilości są niepiśmienni.
Hildegarda trafia do bingeńskiego klasztoru benedyktynek jeszcze jako ośmioletnie dziecko i tam otrzymuje klasyczne wykształcenie przygotowujące ją do roli mniszki. Jej bezpośrednią opiekunką zostaje Jutta, przeorysza, starsza od Hildegardy o osiem lat (ascetyczna Jutta z czasem również stanie się legendą). Po śmierci przewodniczki klasztorne stery w naturalny sposób przejmuje właśnie Hildegarda. Hołdując idei mniszek jako tych, które poślubione są Bogu, nie chce dłużej dzielić zakonnego sąsiedztwa z mnichami i w roku 1150 przenosi konwent na wzgórze Św. Ruperta, na drugą stronę rzeki Nahe w Bingen (dziś tylko uważne oko dostrzeże pozostałości murów widoczne z zamku Klopp). Tak to wygląda oficjalnie. Nieoficjalnie mówi się o tym, że poczynania Hildegardy jako przeoryszy, w tym jej odejście od ascetycznych praktyk Jutty, nie spodobało się benedyktynom. Skrócenie wielogodzinnych modlitw i lepsze posiłki okazały się jednak niczym w porównaniu z pomysłem na wyprowadzkę. Zwłaszcza, gdy wyprowadzającą otaczała już wówczas aureola sławy. A za ową sławą ciągnęły do klasztoru tłumy – i wiernych, i nowicjuszy. I ich pieniądze.
Prawdziwą sławę i przełom przyniosły Hildegardzie jej wizje. Długo wahała się, czy opowiedzieć o nich władzom kościoła i opublikowała dopiero po czterdziestce. Choć była już wówczas przeoryszą o szanowanym dorobku, nadal szukała akceptacji dla pomysłu ich upublicznienia. Miał ją w tym utwierdzić sam Bernhard z Clairvaux, przy czym dzisiaj wiedzie się spór, czy aby słowa Bernharda rzeczywiście padły. Ta wątpliwość, podobnie jak kilka innych, potwierdzają, że pewna siebie i charyzmatyczna Hildegarda poruszała się po współczesnym sobie świecie nadzwyczaj sprawnie i z dużą świadomością obowiązujących reguł.
Współcześni neurolodzy dopatrują się w jej rysunkach wielu cech wspólnych z ilustracjami aury typowej dla silnych migren i obrazów, które chorzy mają wówczas pod powiekami. Jeszcze inni dowodzą, że wizje mogły powstać pod wpływem roślin, których opiumogenne działanie Hildgerada doskonale znała jako osoba zajmująca się ziołolecznictwem.
Hildegarda ma wówczas nieco ponad pięćdziesiąt lat i za sobą jedno z najważniejszych dzieł: „Scivias” oraz liczne kompozycje chóralne. Trzy lata wcześniej jej działalność i pisma oficjalnie uznał papież Eugeniusz i ta legitymacja pozwala Hildegardzie na zawoalowaną krytykę rozwiązłości kleru oraz walkę o większe uznanie roli kobiet. Siłę jej pozycji potwierdza zaproszenie na spotkanie z cesarzem Fryderykiem I Barbarossą (klik). Przez kolejne dwie dekady mniszka podróżuje po południowych i środkowych Niemczech, wygłaszając kazania w liczących się miastach regionu. Jest u szczytu sławy, a niektórzy widzą w niej proroka, „Sybillę znad Renu”, do której po radę spieszą wielcy i możni tego świata, tak świeccy, jak kościelni.
Hildegarda była nie tylko kobietą wykształconą, ale i doskonałym obserwatorem ludzi. Starożytną wiedzę o humorach (w dużym uproszczeniu: o temperamentach: sangwinik, flegmatyk, choleryk, melancholik) stosowała w praktyce i z sukcesami podczas spotkań i negocjacji. Choć nie wszyscy wierzyli w rzeczywiście boskie źródło opisywanych przez nią wizji, jej nieortodoksyjne poglądy z zakresu teologii, filozofii i świata przyrody, wysokie stanowisko i szlachetne urodzenie oraz umiejętnie podtrzymywana przez samą zainteresowaną aura mistycyzmu sprawiały, że skutecznie zjednywała sobie zwolenników.
Rosnąca sława oznaczała jednak nie tylko sukcesy, ale i problemy. Dzięki popularności Hildegardy jej rozległy klasztorny majątek staje się solą w oku dla lokalnej społeczności i innych wspólnot. Ponoć związane ślubem ubóstwa mniszki żyją na wzgórzu Ruperta w luksusie, zarzucają współcześni. Zgromadzenie składa się z samych szlachcianek, dowodzą inni. Już od lat pięćdziesiątych trwa cichy konflikt przeoryszy z arcybiskupem Moguncji. Nabrzmiewa po roku 1165, kiedy Hildegarda zakłada nowy imponujący klasztor po drugiej stronie Renu, w Eibingen. I pęka po jej śmierci, czego odzwierciedleniem jest wstrzymanie proces kanonizacyjnego, w tym m. in. przez wybrakowany moguncki materiał dowodowy.
Ostatni klasztor Hildegardy najładniej się prezentuje z oddalenia, czyli z drugiego brzegu Renu, w drodze do/z Bingen, gdy taki kamienny i ascetyczny góruje nad winnicami (niedaleko pomnika Germanii (klik)).
Pełnoprawną świętą ogłosi Hildegardę dopiero jej krajan Benedykt XVI w 2012 roku, przy czym akt ten po prostu sformalizuje istniejący kult mniszki praktykowany od stuleci przez wiernych rozmaitych kościołów chrześcijaństwa.
W Bingen każdy znajdzie taką Hildegardę, jakiej poszukuje. Emancypantki – feministkę, wierzący – wizjonerkę i mistyczkę, zwolennicy życia w zgodzie z naturą – orędowniczkę życiowej harmonii i jedności z otaczającym światem. Lokalny kult benedyktynki jest po niemiecku stonowany, zlaicyzowany i otwarty dla wszystkich. W Muzeum am Strom (Nad Nurtem) jest i ona, i starożytni Rzymianie, i romantyczni malarze dokumentujący piękno Renu. Żadnych plastikowych figurek ani medalików. Wychodzących żegna kolekcja plakatów z wizjami świętej. A co sądzimy o ich źródle, to już zupełnie inna historia*.
Tschuss!
*trochę inaczej wygląda to po drugiej stronie Renu, czyli w Eilingen, w którym co roku 17 września (dzień śmierci Hildegardy w 1179) odbywa się uroczysty festyn ku czci świętej, w tym msza i procesja.
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →