jeszcze będzie normalnie

wtorek, 07.04.2020/173 dzień życia w Niemczech

Od kilku dni niemieccy politycy cichuteńko przebąkują o chwili, gdy świat wróci do normy, ludzie do pracy, dzieci do szkół, a niemiecka gospodarka w dobrze znane koleiny dobrobytu i przewidywalności.

Krzywa zarażeń wyprostowała się i zalicza bieg przez płaskowyż, jeszcze kilka takich bramek i włodarze landów po zachodniej stronie Europy porzucą nużące sinusoidy Covid i przerzucą się na wirujące wykresy giełd i euro.

Pozamykane granice zaczną się z wolna otwierać, co usankcjonuje dzisiejsze coraz wyraźniejsze sito wyjątków. Ratujmy Europę, usłyszeliśmy z Mężem na jednym z licznych paneli online dotyczących tego, co po wirusie, w końcu to tu sprzedajemy najwięcej aut. Zanim rzucisz kamieniem w cynicznego kapitalistę, Drogi Czytelniku, pomyśl o niuansach tej wypowiedzi. Niemcy nie tylko eksportują najwięcej aut do Europy. Oni je też tu produkują. Skoda, Seat, Caddy, gdzie się nie obejrzysz rozsiane po kontynencie fabryki z miejscami pracy. Ratujmy Europę ma też inne znaczenie. Za oceanem za sterami siedzi pan, z którym logicznie rozumujące Niemcy nie mogą znaleźć wspólnego języka (no i USA nie kupuje tylu niemieckich aut, logisch).

Szparagi nie mecze i nie koncerty, nie da się ich przesunąć w czasie, potrzebujemy ludzi do pracy, orzekło tutejsze silne lobby szparagowe i wyczarterowanym lotem zwiozło z Rumunii ponad 120 osób na charakterystycznie uformowane grządki. Rozumiem, że nagle bezrobotni Niemcy nie mają umiejętności w zbieraniu szparagów (lobby mówi: mogą więcej szkód narobić niż rozwiązać problem) i nawet szybki praktyczny kurs im nie pomoże, więc pewnie lepiej wypłacać zasiłki niż zapraszać do obróbki szlachetnych warzyw. W końcu to najbogatsze państwo Eurolandu, nie mnie kwestionować zasadność takich działań. W tym kontekście pojawia się też mocno osadzona kulturowo i społecznie (choć pozornie językowa) kwestia małego słówka o wielkim znaczeniu, słówka klucza: wuerdig, godny, a raczej unwuerdig, niegodny – czyli zbieranie szparagów jest dla większości Niemców unwuerdig*. Podobnie jak część produkcji rolnej czy przemysłowej z tego powodu wyprowadzona poza granice ojczystego kraju.
Za nic jednak nie rozumiem, jak wbrew zakazom i nakazom, zamkniętym granicom i kordonom żołnierzy, władz i policji udało się szparagowcom wwieźć Rumunów specjalnie wynajętym samolotem z jednego końca kontynentu na drugi.

Idzie sezon nowalijek, dziś szparagi, jutro bób. Potem truskawki. Z czasem meble. I turyści. Oto jak w praktyce rozszczelni się pozamykana dla bezpieczeństwa Europa. Też zapewne w imię bezpieczeństwa. Wczoraj Covid, dziś gospodarka, głupcze! (że zacytuję amerykańskiego klasyka). A ponieważ dziś to jutro, tylko cokolwiek dalej, za moment okaże się, że lęk przed paraliżem/ spowolnieniem/ recesją jest silniejszy niż lęk przed wirusem i z całą odpowiedzialnością (lub bez), w maseczkach (lub bez), świat wróci do pracy. Jeśli będzie miał gdzie. Bo hieny żerujące na naszym lęku już teraz podkręcają tryby paniki. Panika dobrze się klika, podobnie jak gołe cycki i krwawa jatka, aż dziw, że w jaskiniach w Lascaux tak niewiele ludzkich postaci.

Hesja liczy swoje straty, w tym w ludziach. Pośród tysięcy zarażonych kolejną ofiarą, choć nie wprost, okazał się tutejszy minister finansów, Thomas Schaefer, który kilka dni temu odebrał sobie życie. Dramat. Pomijając rodzinną tragedię (pozostawił żonę z dwójką niespełna nastoletnich dzieci i traumą pytań, na które już nigdy nie odpowie), w powietrzu gęsto od domniemań o prawdziwą przyczynę. Schaefer był wytrawnym politykiem CDU od dekady decydującym o finansach landu i poważnym kandydatem na urząd prezydenta Hesji. Partyjni koledzy i współpracownicy potwierdzają głęboką troskę ministra o lokalną gospodarkę po pandemii i niepokój, by sprostać oczekiwaniom przedsiębiorców tego jednego z najbogatszych krajów związkowych Niemiec.

Jeszcze ważniejsze jest pytanie, kto – w chwili, gdy larum biją, gdy nieprzyjaciel w granicach – podejmie się kontynuacji pracy Schaefera**. 



I jeszcze: bardzo nieśmiało któryś z tutejszych oficjeli wyszeptał ostatnio, że może dzieci w maju pójdą do szkół. Oby tak było, bo jeśli dzieci nie pójdą, to jak nic do szkół pójdą sami rodzice, z wielką radością wstaną o siódmej rano, tornistry na plecy i klasa, wszystko będzie lepsze niż te kolejne rodzinne tygodnie razem.
Mówisz i masz, prawi teraz Mąż, zawsze chciałaś, żebym więcej był w domu.
To jestem.


Tschuss!


*proszę, myśląc o unwuertig nie budźcie demonów przeszłości; jak nie wiadomo, o co chodzi, to zapewne o pieniądze; za unwuertig stoi (przede wszystkim) dychotomia opłacalne/nieopłacalne, polski inżynier też myśli o zbieraniu szparagów w kategoriach wynagrodzenia (nie mieszając go jednak z godnością, czyli po prostu zapakowałby zjawisko w termin unrentabel, niekorzystny. Za dużo fatygi względem przewidywanego zysku. Dziękuję, nie skorzystam. Przynajmniej nie dziś).

** dzisiaj, 7 kwietnia, Hesja już zna odpowiedź na to pytanie – następcą Schaefera został 60-letni Michael Boddenberg, przedsiębiorca z długim stażem i licznymi kontaktami, i jednocześnie (od dekad) pierwszy na tym stanowisku minister bez wykształcenia ekonomicznego.


Ważne: fotka ze szparagami pochodzi z Pixabay.

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

2 komentarze

  1. Pierwszy raz tutaj jestem i już wiem, że zostanę (to w ramach przywitania). A teraz do rzeczy. Nie słyszałam o tym rumuńskim desancie, który ma ratować niemieckie szparagi. Ciekawe. Ale…nie masz wrażenia, że w szerszym kontekście to nie tylko szparagi? Jest wiele profesji niegodnych prawdziwego Niemca – panie sprzątające, panowie wykonujący na budowach najcięższe prace… Ehh życie..
    Pozdrawiam z berlińskiego frontu

  2. Dziękuję – super, że zostajesz 🙂 I aż zazdroszczę tego Berlina – jedno z moich ulubionych miast na mapie Europy.
    A nawiązując do „nie tylko szparagów” – temat jest i delikatny, i złożony. Niemcy mają długą tradycję imigracji zarobkowej; istnieje też teoria, że bez imigrantów byliby w innym miejscu gospodarczo. Mam w planach osobne wpisy na przykład dot. polskiej emigracji do Zagłębia Ruhry (przełom XIX i XX wieku) oraz fali tureckiej w XX wieku, ale to nie wcześniej niż za kilka miesięcy. Pracuję nad nimi 🙂 Serdecznie pozdrawiam!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.