#metoo?

wtorek, 29 października 2019/ 52 dzień życia w Niemczech

Tak sobie myślałam dziś od rana, że minęło już kilka dni od ostatniej notatki, a ja nie mam pomysłu na kolejny wątek. Wtedy też przyszło mi do głowy, że przecież jeszcze dziś będzie niemiecki, a na niemieckim mamy czas prezentacji, każdy uczestnik opowiada o czymś, najczęściej o swoim heimatlandzie. To – tak właśnie myślałam – może coś wpadnie. Jakiś temacik. No to wpadł. Mówię i mam. Be careful what you wish for. Trzeba uważać, o co się prosi.


Opowieść Gulnar


Gulnar jest bardzo piękną kobietą. Taką naprawdę piękną. Ma wielkie czarne oczy i ciemne podkreślone brwi. Długie kruczoczarne włosy do pasa. Najczęściej nosi je rozpuszczone i ta czerń aż migocze w sztucznym świetle jarzeniówek na sali.  Pierwszy raz widzę taką czerń i to, jak kontrastuje z bielą jej  skóry. Prawie jak u disnejowskiej Królewny Śnieżki. Ta biel skóry jest inna niż w bajce, bardziej kremowa, ale kontrast jest ten sam. To dlatego Gulnar tak dobrze w czarnych ubraniach, które bardzo konsekwentnie przełamuje wyłącznie bielą. Gulnar jest wyrazista i zmysłowa; bije od niej świadomość siebie i swojego kobiecego ciała. Zwykle śmieszka. Ale dziś siada za stołem na środku sali bardzo poważna, wyciąga wielki zeszyt, zakłada pasmo włosów za ucho. Skupia się:

– Opowiem wam dzisiaj o moim kraju.

Przerwa. Takich przerw będzie wiele. W zasadzie będą same przerwy. Krótkie zdania. I nie chodzi wyłącznie o niemiecki, który dla Gulnar jest tak samo trudny jak dla mnie.

– A właściwie opowiem wam o kobietach w moim kraju.

Włącza Internet. Tablica wyświetla kolejne litery wystukiwane przez Gulnar na klawiaturze:


A   F   G   A   N   I   S   T   A   N .


Google szybszy od ręki natychmiast podsuwa obrazy. Talibowie. Pył ulic. Mężczyźni w turbanach z karabinami. A Gulnar chciałaby Afganistan sprzed wojny. Nie, Google chce inaczej. Google chce krwi. Chce jatki. Więc pistolety i pięści.

Wreszcie Gulnar macha ręką. Decyduje, że ilustracją jej opowieści będzie afgańska flaga.

Na tle tej wiśniowoczerwonej flagi biało-czarna Gulnar:

– W moim kraju kobieta jest problemem. Problem zaczyna się, gdy rodzi się dziecko. Wszyscy chcą syna. Kiedy rodzi się córka, rodzina się schodzi. Pochylają się na maleństwem. Martwią się. Dlaczego nie chłopiec? – pytają. Były czasy, kiedy nowonarodzone dziewczynki oddawano teściom.


Włosy za ucho. Ręka wraca na zeszyt. Trochę drży. W sali cisza.


– O losie kobiety decyduje mężczyzna. Najpierw ojciec, a potem mąż. Nie ma potrzeby chodzenia do szkoły. Kiedy dziewczynka ma 12-15 lat, czas na ślub. 


Przerwa. Oddech.


– Mężczyzna może bić kobietę. I jeśli ta kobieta pójdzie z tym na policję, nikt nie weźmie jej słów na poważnie. Zawsze racja będzie po stronie męża.


Przerwa. Pieką mnie oczy. Może wyjść? Ale nie. Gulnar mówi do mnie, patrzy na mnie, stałam się adresatem jej opowieści:


– Kobieta musi nosić burkę albo niquab. Jak tego nie robi, wszyscy ją wyśmiewają. Kpią z niej. Pomiatają.


Kobieta może pracować, ale tylko wśród innych kobiet. To bardzo ogranicza dostępność ofert. Na przykład, jeśli to ma być praca w biurze, to tylko, jeśli w zespole są same kobiety.

I na pracę kobiety zawsze musi zgodzić się mąż.


Oddech.


– Rozwód jest możliwy, ale dzieci zawsze zostają przy ojcu. Nawet bardzo małe. Dopiero, gdy osiągną pełnoletność, mogą wybierać.


Jeśli mężczyzna, mąż, umrze pierwszy, kobieta nie powinna już opuścić rodziny, do której weszła jako żona. Ma dwie drogi: albo może wyjść za mąż za szwagra, albo zostać wdową do końca życia.

Jeśli to kobieta umrze, koszty pogrzebu ponoszą jej rodzice. Są w Afganistanie miasta, w których maż po śmierci żony nie ma już prawa zobaczyć jej martwego ciała.


Cisza.


– Chciałam, żebyście wiedzieli, jak traktuje się kobiety w moim kraju. To koniec mojej opowieści. Dziękuję.


***


Dochodzi północ. Spisałam na gorąco. Nie sprawdzam danych ani faktów, nie weryfikuję. Podaję, jak jest. Jak to widzi Afganka, która stamtąd uciekła.

Zostawiam Was z tym. I siebie.



za moim oknem wielki świat

ciemna noc
satelity
i samoloty


na frankfurckim lotnisku
mrużą oczy żółte od lamp

odloty

powroty


tu

szklane sufity
i parytety 


tam

małych dziewczynek

struchlałe szkielety


rzućmy kośćmi

dziewczynka czy synek

synek

czy

dziewczynka

po mieczu albo może

nici pajęczynka


rzućmy kośćmi

kosteczkami

może

bóg

pobłogosławi

chłopcami





Tschuss

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.