na granicy imperium

17.09.2021

Nie wiem, co tam u Was, ale u nas od kilku tygodni starożytny Rzym, plebejusze i patrycjusze, republika kona i transformuje się w cesarstwo, a Cezar upada od ciosów i już się nie podnosi. Jednym słowem, historia w niemieckiej klasie siódmej i Juniorkowe z nią zmagania, wsparte przez nasz zmasowany rodzinny powrót w czasy wielkiego imperium. Cesarskie et tu, Brute pociągnęło za sobą lawinę skojarzeń i bon mottów i zasypujemy biedne dziecko tym, co czasy uniwersyteckie zostawiły nam w głowach (a co potem zweryfikowało życie). Czyli od per aspera ad astra, przez trudy do gwiazd (zawsze aktualne), przez verae amicitiae sempiterne sunt (prawdziwe przyjaźnie są wieczne, też prawda), po ignavis semper feriae, czyli leniwym zawsze wakacje (trudno się nie zgodzić).

Kinematografia wspiera lekcje historii, choć nie służy pax familia. Toczymy zażarte dyskusje, do jakich filmów Juniorka już dorosła, a do jakich nie, zapominając, że to wytrawna konsumentka anime – i jeśli ktokolwiek z Was widział kiedykolwiek choćby fragment prawdziwego anime, ten wie, że nasze obawy są przynajmniej spóźnione.
W matczynych oczach „Gladiator” wydaje się za brutalny, w ojcowskich „Kleopatra” zbyt retro, ostatecznie wygrywa nowsze Hollywood i Juniorka z Mężem zapadają się na kanapie w brudny i pełen przemocy, za to nakręcony z rozmachem obraz Ridleya Scotta. Myślę gorączkowo, jakby ich z tej kanapy wyciągnąć. Przypomina mi się, że przecież tu, w okolicy, jest mare, morze poimperialnych pozostałości i tak w weekend trafiamy do Saalburga, fenomenalnie zrekonstruowanego rzymskiego fortu, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 2005 roku.

Rzymianie postawili fort na przełęczy gór Taunus w miejscu komunikacyjnie i strategicznie ważnym już te dwa tysiące lat temu. Pierwsze budynki i obwarowania miały charakter drewniano-kamienny i mieściły jakieś sto pięćdziesiąt osób. Prawdziwy rozmach przyniosło warowni trzecie stulecie naszej ery, z pięciuset żołnierzami i imponującym zespołem ceglanych budynków wewnątrz (i na zewnątrz) murów.

Ta organizacja zabudowy w czasach, gdy Frankfurt majaczył w oddali jako peryferyjna dziura na mapie rzymskiego uniwersum, a niedaleko był już limes, granica cywilizowanego świata, robi jednak olbrzymie wrażenie.  Legioniści mieli do dyspozycji nie tylko typową dla charakteru miejsca zbrojownię, kantynę, kuchnię i pomieszczenia mieszkalne, ale i rozbudowaną łaźnię (drobiazgowa makieta ilustruje każdy aspekt, łącznie z podgrzewaną podłogą i kotłownią. Polecam!).
Czuć w powietrzu, że Saalburg to nie tylko obiekt muzealny odrestaurowany z niemiecką dokładnością. To także żywe centrum badań nad tą częścią rzymskiego imperium, miejsce spotkań i konferencji, źródło aktualizowanych materiałów i publikacji.

I oczywiście fantastyczna muzealna lekcja historii, bo warownia staje się pretekstem do pokazania  Cesarstwa Rzymskiego i jego patentów na sukces. A to wszystko w oparciu o zebrane eksponaty i wielkie mapy.  To opowieść o drogach (przekroje poprzeczne, sposoby na odprowadzanie wody, idea postojów, miejsc do odpoczynku i miejsc zmiany koni), akweduktach, pomysłach na obronność i wyznaczanie granic (warownie, mury, naturalne granice: Ren, Men), organizację armii, wreszcie wyroby dnia codziennego, od butów (nie do wiary, fasony sprzed dwóch tysięcy lat ciągle są na topie! 😉 ), po tkactwo i biżuterię. Trochę to wszystko statyczne i jak na aktualne standardy mało interaktywne, ale bez wątpienia daje soczyste wyobrażenie życia w tamtych czasach.

Zmęczona militariami sięgnęłam po samo piękno 🙂 . Kusiły w przymuzealnym sklepiku wśród innych udanych kopii biżuterii sprzed tysięcy lat – tak po babsku trudno było się oprzeć 😉 … więc są moje – wierna replika kolczyków z III wieku n. e., brąz.  

Jeśli zatem szukacie dla siebie sposobu na weekend (albo na lekcję historii w plenerze), warto wybrać się na przełęcz Taunusa. Zupełnie nie przypadkiem tuż za rogiem osiadł Bad Homburg (klik) ze swoim cudnym parkiem zdrojowym i doskonałym miejscem na dobry obiad. Jak już Was zmęczą starożytne ruiny w parę minut dotrzecie do najlepszego uzdrowiska w okolicy. A tu już XIX i XX wiek w pełnym rozkwicie, platany szumią na tle heskiej secesji, wzdłuż parku ciągną się hotele, kawiarnie i pensjonaty.
Polecam!

Tschüss!


P.S. Historycy są zdania, że swą wielowiekową niezwykłą skuteczność armia rzymska zawdzięczała zarówno wewnętrznemu zróżnicowaniu legionów (wpływającemu na olbrzymią samowystarczalność), jak i legendarnej wręcz dyscyplinie. A o dyscyplinie pisałam tutaj (klik). Zajrzyjcie!

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.