piękna i bestia

26.01.2022

Annalena Baerbock i Siergiej Ławrow, czyli jak w tytule, piękna i bestia. Dziś o nich i w ogóle o tym, co ostatnio w Niemczech, a także słówko o pani Merkel. Poplotkujmy.

Przyznam, że z pewnym niepokojem przyglądałam się pierwszym krokom młodej pani minister spraw zagranicznych Niemiec, Annaleny Baerbock. Młodej przecież nie tylko wiekiem (ach, czterdzieści jeden lat, cudny czas 😊), ale i dyplomatycznym stażem. Śledząc wcześniejsze wystąpienia pani Baerbock (Zieloni) i sposób jej wypowiedzi, obawiałam się, że i na międzynarodowe salony wniesie swój charakterystyczny sposób bycia, a może nawet, kolokwialnie rzecz ujmując, chlapnie coś tu i tam, co nie wyjdzie nikomu na dobre. I nie będzie zmiłuj, (niemieckie) media przestaną hołubić faworytkę i skończy się jakąś dyplomatyczną jatką.

Tymczasem, choć panią minister niespokojne czasy wrzuciły od razu na głęboką wodę, daje radę, co cieszy jej zwolenników, a przeciwnikom zostawia mniej miejsca na krytykę. Najlepszym przykładem niech będzie wizyta w Rosji, u najdłużej pełniącego funkcję ministra spraw zagranicznych tej części świata, starego wyjadacza bez litości obchodzącego się z poprzednikami Baerbock – Siergieja Ławrowa. Wystarczy przyjrzeć się materiałom filmowym, by zobaczyć, że nie było tam żadnych żółwików na powitanie ani atmosfery swobody, którą (razem z żółwikami zamiast hand-shake’ów) w czasie meetingów z innymi politykami potrafi budować pani minister. W Moskwie świat ujrzał Annalenę skupioną i poważną, momentami nawet nieco stremowaną. I – co rzadkość – pozbawioną uśmiechu. W ciemnym stroju dopasowanym do minorowej okazji spotkania, zrealizowała je w sposób, nad którym znawcy w Niemczech rozpływają się do dziś. Była jak Merkel, szepczą w kuluarach. Spokojna, zdystansowana, rzeczowa i z szacunkiem, a jednocześnie punktująca to, na co niemieckiej zgody nie będzie. Ku zdumieniu wszystkich, Ławrow młodszej koleżanki nie pożarł (a mógł), nie upokorzył (co przecież mu się zdarzało) i intelektualnie nie zmiażdżył (choć i inteligencję, i ostry dowcip będący jej wyrazem przypisuje mu się od lat). Teoretycznie zatem wydawałoby się, sukces. Zobaczymy. Polskie doświadczenia z Rosją są inne niż niemieckie, i poziom zaufania też inny (żaden?). Rosja gra w swoją grę, co niefortunnie podsumował jeden z niemieckich admirałów, dość swobodnie rzucając w eter, że Krymu się już i tak nie da odzyskać, a Putinowi zależy na szacunku, który zapewne można mu dość łatwo oferować. W dzisiejszych czasach słowo (choć wypowiedziane w dalekich Indiach) wylatuje ptakiem i wraca nie kamieniem, a skałą. I pod tą skałą właśnie legła w gruzach kariera wojskowego, który bardzo szybko podkreślił, że wypowiedź była, owszem, jego, ale nieformalna i oczywiście nie stanowi oficjalnego stanowiska niemieckiego rządu. I podał się do dymisji, co odnotowałam pod wrażeniem, bo chociaż od nikogo nie oczekuję seppuku, to uważam, że jeśli się na takim stanowisku popełni błąd, dobrze jest mieć w sobie odpowiedzialność i gotowość, by z godnością ponieść tego błędu konsekwencje.

A skoro już jesteśmy przy magicznym słówku konsekwencja, warto nadmienić, że pani Merkel, ciesząca się spokojem nieurzędowania od kilku tygodni, otrzymała propozycję pracy. Szef ONZ zaproponował byłej kanclerz objęcie przewodnictwa nad ciałem doradczym wysokiego szczebla ds. globalnych dóbr publicznych. Najwyraźniej jednak zapomniał, że pani Merkel postanowiła odpocząć. A potem, jak już odpocznie, napisać książkę, w której przedstawi kulisy niektórych ze swoich politycznych decyzji. Oferta pracy została zatem z żelazną właśnie konsekwencją odrzucona. A ja czekam na zapowiedzianą książkę, która jednak, obawiam się, zbyt wiele nie odsłoni, ponieważ byłych pracowników niemieckiego rządu obowiązuje zachowanie tajemnicy.

Może się zdarzyć, że  publikacja tytułu zbiegnie się z merkelonostalgią, a może nawet z momentem podsumowania działań nowego kanclerza, Olafa Scholza. Na myśl o tym już teraz, proszę Państwa, serdecznie gratuluję wyników sprzedaży temu szczęściarzowi, który podpisał kontrakt wydawniczy z autorką. Rankingi literackich bestsellerów wszechczasów czekają.

Tschüss!

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.