piątek, 03.04.2020/169 dzień życia w Niemczech
Jest mi zawsze bardzo miło, kiedy moje wpisy wywołują oddźwięk wśród Czytelników. Większa część reakcji dzieje się na FB, ale zdarzają się i takie bezpośrednio na blogu. I właśnie jedna z nich jest bohaterem dzisiejszej notatki. Joanna podsumowała w Komentarzach część tekstu „Po sąsiedzku (w czasach pandemii)”, nawiązując do mojego pytania, kto teraz zyskuje na naszym strachu. I tytułem ilustracji przesłała link do uroczej czytanki sprzed lat. Z uwagi na fakt, że oryginał jest po niemiecku (klik), przetłumaczyłam go poniżej. Przeczytajcie. Pośmiejmy się razem.
Do łez.
Znacie to powiedzenie „sprzedać łosiowi maskę gazową”?
Tak na Północy ludzie mówią o kimś, kto jest bardzo skuteczny – a ja chcę wam dzisiaj opowiedzieć, jak powstało to powiedzenie.
Żył sobie kiedyś pewien sprzedawca, który był znany z tego, że potrafił sprzedać wszystko każdemu.
A zatem sprzedał dentyście szczoteczkę do zębów, piekarzowi chleb, a ślepemu telewizor.
– Naprawdę dobrym sprzedawcą będziesz jednak dopiero wtedy – powiedzieli mu przyjaciele – gdy sprzedasz maskę gazową łosiowi.
I tak poszedł sprzedawca daleko na północ aż doszedł do lasu, w którym żyły już tylko łosie.
– Dzień dobry – powiedział do pierwszego łosia, jakiego spotkał – na pewno potrzebuje pan maski gazowej.
– Ale po co? – zapytał łoś – powietrze tutaj jest wprost rewelacyjne.
– Dzisiaj wszyscy mają maski gazowe – odpowiedział sprzedawca.
– Przykro mi – powiedział łoś – nie potrzebuję żadnej.
– Proszę chwilę poczekać – powiedział sprzedawca – wkrótce będzie pan potrzebował.
I niedługo potem, w środku lasu, w którym mieszkały tylko łosie, rozpoczął budowę fabryki.
– Oszalałeś? – pytali przyjaciele.
– Nie – odpowiedział – ja tylko chcę sprzedać łosiowi maskę gazową.
Kiedy fabryka była gotowa, wypuściła z kominów tyle trujących spalin, że łoś wkrótce zjawił się u sprzedawcy ze słowami:
– Teraz potrzebuję maski gazowej.
– Też tak sobie myślałem – powiedział sprzedawca i sprzedał łosiowi jedną maskę – Produkt prima sort! – dodał wesoło.
– Inne łosie – powiedział łoś – też teraz potrzebują masek gazowych – masz ich więcej? (łosie nie uznają formy grzecznościowej „pan”).
– Masz szczęście – odpowiedział sprzedawca – mam ich jeszcze tysiące.
– A tak przy okazji – zapytał łoś – to co ty właściwie produkujesz w tej swojej fabryce?
– ………………………………………… – odpowiedział sprzedawca.
No właśnie.
Tschuss!
Ważne: od razu sobie powiedzmy, że nie, nie wierzę, by za epidemią stali producenci środków bakteriobójczych, mydeł i maseczek. Nie wierzę, by za Covidem stał ktokolwiek. Za to, jak zwykle w czasach zamętu, nasz lęk i nasze oparte na nim zachowania będą niektórym bardzo na rękę. Bądźcie czujni 🙂
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →