sobota, 13.06.2020/240 dzień życia w Niemczech
Gutenberg. A w zasadzie nowoczesna rzeźba w historycznym miasteczku. Czyli, rzeczywiście, naprawdę i zaiste, zdarzyło się, że z powodów rodzinnych Gutenberg często bywał w Eltville, a nawet otrzymał tutaj tytuł szlachecki z rąk arcybiskupa i elektora Adolfa II z Nassau (1465 r.). Ponadto, jak podkreślają władze miasta, to pod jego wpływem bracia Bechtermuenz założyli w mieście niewielką drukarnię i to tu pojawiły się jedne z pierwszych drukowanych dzieł, co czyni z Eltville jedno z pierwszych miast druku. Aby to upamiętnić, w roku 2018 współczesny niemiecki artysta, Ottmar Hörl, profesor i były dziekan Akademii Sztuk Pięknych w Norymberdze, znany z projektów z wykorzystaniem seryjnych rzeźb rozmieszczanych w przestrzeni publicznej, zrealizował analogiczny projekt z seryjnym Gutenbergiem*.
Mnie interpretacyjne nawiązania do osławionych niemieckich krasnali ogrodowych narzucają się same – zresztą nie tylko mnie – ale sztuka to sztuka, każdemu co innego w duszy gra. Poniżej moje zdjęcia śladów po tej wystawie uchwyconych w przestrzeni Eltville w dwa lata po ekspozycji.
A tu znajdziecie prezentację, jak to wyglądało w 2018 roku: Black Magic, Czarna Magia: https://www.ottmar-hoerl.de/de/projekte/2018/Black%20Magic_gutenberg@eltville.php
W krótkim filmiku artysta tłumaczy ideę. Zwielokrotniony, intrygujący, przełomowy w swym odkryciu Gutenberg spaceruje po ogrodzie. Seryjność, którą artysta dziekan uprawiał już wcześniej, w przypadku Gutenberga jest jeszcze bardziej uzasadniona. Druk był przecież właśnie powielaniem w licznych seriach, dzięki czemu książka mogła wreszcie trafić pod przysłowiowe strzechy zamiast pozostawać towarem dostępnym nielicznym. A skąd te kolory? – pyta dziennikarka. W odpowiedzi profesor Hörl tłumaczy złoto nawiązaniem do pierwszego wydruku Biblii, czerwień jest jak lak pieczęci, a czerń jak koloru druku.
A mnie się jakoś te kolory od razu kojarzą z narodowymi barwami Niemiec. Bezsprzecznie Gutenberg był Niemcem (bo co do Kopernika, to nadal są kontrowersje 😉 ).
Zdjęcie autorstwa: Christoph F. Siekiermann; udostępnione na licencji GNU Free Documentation License, wersja 1.2 lub dowolna późniejsza. Oto bezpośredni link zarówno do zdjęcia, jak i do licencji: https://de.wikipedia.org/wiki/Datei:Euro-Symbol_von_Ottmar_H%C3%B6rl,_vor_dem_Geb%C3%A4ude_der_EZB_in_Frankfurt_am_Main.jpg; https://commons.wikimedia.org/wiki/Commons:GNU_Free_Documentation_License,_version_1.2 Źródło: Wikipedia.
A tutaj znajdziecie link do strony artysty: https://www.ottmar-hoerl.de/ Warto zajrzeć, choćby z uwagi na obsesyjną ilość instalacji nazywanych seryjnymi: po ulicach miast i parkach spacerują masowo zduplikowani Beethoveni (tak to się chyba odmienia… sic!), Bertolt Brecht w setkach identycznych postaci, Albert Einstein czy Madonna. Są też wilki. Polecam.
Wino. Hmm… Jeśli chodzi o wino, to myślę, że najlepiej je pić, a nie opisywać 😉 . Eltville, podobnie jak cały środkowy odcinek doliny Renu, ma delikatny klimat, a położone jest na południowych stokach. A zatem tradycje winiarskie sięgają tu tysiącleci, lokalny Riesling owiany jest legendami, a bąbelki tutejszego Sekt, którego receptura pochodzi z XIX wieku, to kolejny argument, którym Eltville zachęca gości do przyjazdu.
I wiecie, już dawno żaden szampan nie smakował mi tak jak tutaj. Nad spokojnym Renem, wśród nadrzecznych platanów, każdy musujący łyk eltvillskiego wina pachniał różami. Idealny bukiet, powiedziałby i kiper**, i florysta.
Zajrzyjcie do Eltville, gdy będziecie w pobliżu.
Warto.
Tschüss!
*o niemieckim podejściu do sztuki w przestrzeni publicznej pisałam tutaj
**słówko kiper pochodzi zresztą od niemieckiego Küper, bednarz lub piwniczy.
Ważne: jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie zdjęcia są autorstwa Juniorki lub mojego.
Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.
Zamów książkę →