interview kontynuacja: email

środa, 19 lutego 2020/w Polsce

Nie odpisał. I nie zadzwonił.

Wiadomo, kto.

Herr Hotel.

A miał odpisać. Nawet, zapewniał Brodacz podczas interview, zadzwonić.

No nic.

Jak powiedział Mąż, kochanie, zachowanie tego pana wyraźnie wskazuje, że powinni cię zatrudnić.
Brak im kogoś takiego jak ty.

W takim razie napiszę ja.

Ktoś tu musi być mądrzejszy fajniejszy.

Siadam do maila.

Palce nad klawiaturą.

Stuk stuk.

Szanowny Panie,
Ser Geehrte Herr Hotel,
Rozumiem, że nie jestem prezydentem Stanów Zjednoczonych i moja skromna osoba zapewne była mniej ważna niż to, co oderwało Pana od spotkania ze mną. W takim przypadku jednak spodziewałabym się jakiegoś kontaktu czy próby zachowania przynajmniej pozorów przyzwoitości. Wystarczyłby krótki mail.

Oj. Chyba nie tak.

Delete (ponoć jest taka metoda pisarska, by pisać wszystko bez funkcji delete. No, u mnie to byłby jednak koszmar odważny eksperyment). Skoro tak cudnie wszystko zmazałam, spróbujmy od nowa.

W końcu nie ja będę jego nauczycielem.

Zastanówmy się nad celem. Cel jest ważny. Może pomóc w znalezieniu właściwej formy dla równie ważnej treści. Warto wziąć głęboki oddech i pomyśleć. C o  jest moim  c e l e m ?

Hmmm. Czy moim celem jest nauczenie tego pana dobrych manier?
Nie.

Czy moim celem jest pokazanie, że nie wywiązuje się ze swoich obowiązków?
Nie.

Czy moim celem jest udowodnienie, że jego zachowanie nie było dobrym przykładem dla innych pracowników?
Nie.

To co jest moim celem?
Zeeemsta!
Hi hi.
Też nie.

Delete.

Moim celem jest spełnienie marzenia, czyli praca w hotelu.

Tak mi się przynajmniej nadal wydaje.
Co prawda już od tamtego hotelowego nie-spotkania słyszę z tyłu głowy cichutki chichocik przeznaczenia.
Be careful what you wish for dygocze z radości przekorne fatum.
Dokąd wysłałeś menedżera, głupi losie, by zdzielić mnie przez głowę szarą rzeczywistością?
Co kombinujesz tym razem?
Śmiej się śmiej, może wreszcie pękniesz
Ja tu teraz muszę pomyśleć.

Spróbujmy inaczej.

Powolutku.

Dajmy panu szansę na rehabilitację.

Stuk stuk płynie list z głowy przez palce prosto na klawiaturę i dalej mailem w świat.

Sehr Geehrte Herr Hotel,
Szanowny Panie,  

Pragnę bardzo serdecznie podziękować panu Brodaczowi za jego czas i rozmowę.

Jakaż szkoda, że Pan i ja nie mieliśmy okazji się spotkać.

Mam jednak nadzieję, że pan Brodacz opowiedział Panu o mnie i teraz możemy się już zobaczyć bez przeszkód.

Rozmowa z panem Brodaczem upewniła mnie, że będę pasować do Pana zespołu. Płynnie mówię po angielsku, mam olbrzymie doświadczenie konferencyjne i jestem customer-oriented (klient nasz pan)*

Chciałabym i Pana o tym przekonać.

Z poważaniem,

I tak dalej.

Wysłać.

Klik.

Poszło.

I teraz plątaniną zero jedynkowych korytarzy sunie do wirtualnej skrzynki równie wirtualnego człowieka. Nigdy go nie widziałam. Nigdy z nim nie rozmawiałam.

A już jakby. Nie lubię.

Łał.

Też tak macie z marzeniami?


Tschuss.



*tu mówią: der Kunde ist König – klient jest królem.

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.