Heidelberg

niedziela, 24.05.2020/220 dzień życia w Niemczech

Parafrazując inżyniera Mamonia, ja lubię tylko te miasta, które już znam. A przynajmniej, które są podobne do tych, które już znam. I tak pokochałam Heidelberg od pierwszego spaceru, ponieważ… ponieważ ma klimat i urok Torunia 🙂 . Zgadza się prawie wszystko, od wielkości miasta (heidelberskie 160 000 mieszkańców vs toruńskie 200 000), ruiny zamku (skala i uroda inna, ale zamek jest i tu, i tu, i w obu przypadkach w bezpośrednim sąsiedztwie starówki), cudne Stare Miasto i rzeka. I most (chociaż ten nad Neckarem piękniejszy). Ponadto i jedno miasto, i drugie jest miastem uniwersyteckim (choć naturalnie o innej skali).
Dzisiaj zapraszam na wspólny spacer po Heidelbergu.

Heidelberg miał w historii trochę szczęścia i trochę pecha, to nigdy nie jest jednoznaczne i sporo zależy od perspektywy, w tym od okoliczności. Lokalizacja nad rzeką Neckar pomiędzy dwiema górami Koenigstuhl i Heiligenberg była nie tylko malownicza, ale i strategicznie udana, a przynajmniej tak się wydawało wczesnośredniowiecznym założycielom. Prawdziwy przełom w rozwoju następuje po wystąpieniach Lutra (wiek XVI). Heidelberg przechodzi na kalwinizm i staje się ważnym ośrodkiem intelektualnym. A poza tym dysponuje niezwykle cennym księgozbiorem powstałym z ksiąg  rabowanych w likwidowanych klasztorach. Ten zbiór przyciąga (i będzie przyciągał) uczonych i studentów przez wiele kolejnych stuleci, i wpłynie na ugruntowanie naukowej pozycji miasta (kolejny potężny skok pozycji uniwersytetu to wiek XIX) . W efekcie dziś heidelberski uniwersytet znajduje się w pierwszej pięćdziesiątce najlepszych uczelni świata (a Jagielloński – dla porównania – w czwartej setce).

Na początku XVII wieku elektor Fryderyk V przygotuje zamkowe gniazdko tak, by aby na pewno sprostało oczekiwaniom przyszłej żony, królewny Elżbiety Stuart, córki króla Anglii. Jak można się domyślić, będzie na bogato i z rozmachem, w najmodniejszym naówczas stylu, który do dziś definiuje zamek jako jedną z najważniejszych renesansowych budowli na północ od Alp.

Kolejne dekady tego stulecia nie są łatwe dla Europy: wojna trzydziestoletnia skutecznie demoluje kontynent nie oszczędzając także Heidelbergu, a w ostatniej dekadzie wojska francuskie masakrują miasto tak, że pozostają z niego zgliszcza (ocalały dosłownie dwa kościoły, jedna kamienica i fragmenty murów miejskich). Restauracja odbywa się w stylu barokowym i to głównie ten styl oglądają dziś turyści i naukowcy, gdy wpadają nad Neckar. Dzieje się tak również dzięki uprzejmości aliantów– jako jedno z nielicznych większych miast Niemiec Heidelberg nie został zbombardowany w czasie 2 W.Ś. (Drezno zapewne płacze z zazdrości).

Foto: kamienica, która jako jedyna ostała się
po siedemnastowiecznych francuskich bombardowaniach. Dzisiaj hotel „Zum Ritter”, Pod Rycerzem.



A o tym, jak przyjemnie spaceruje się uliczkami, które są trochę zacienione, a trochę w słońcu, nie są za szerokie, ani za wąskie, trochę wśród innych, a trochę samemu, w ludzkiej skali, pisałam już tutaj (klik). I że wspaniale jest usiąść przy kawie na placyku, który można ogarnąć wzrokiem po sam kres wyznaczony kramami w podcieniach kościoła św. Ducha, niedaleko fontanny i gołębi, którym niestraszny Covid19.  Pandemii za to boją się władze i restauratorzy – każda kawa i każde ciasteczko (Apfelstrudel z sosem waniliowym, polecam!) poprzedzane są podaniem imion i nazwisk konsumentów, datą i numerem telefonu (i to by było na tyle, jeśli chodzi o ochronę danych osobowych).

Foto: kawa z widokiem – nie dajcie się zwieść niewielkiej ilości turystów, pozostali krążą w pobliżu wypatrując okazji, czyli zwalniających się miejsc; zgodnie z landowymi wytycznymi (Badenia-Wirtembergia) między stolikami muszą być zachowane stosowne odległości, co skutecznie zmniejsza:
a) ilość stolików
b) ilość turystów przy tych stolikach
c) przychody restauratorów.

To miejsce, tak urocze w dzień, musi jeszcze piękniej wyglądać w nocy 🙂 .

I właśnie tak planujemy tu wrócić. Na wieczorne wino, łazęgowanie po knajpach i widok podświetlonego zamku odbijającego się w ciemnych wodach Neckaru.

Tschuss!


I jeszcze: najbardziej niesamowity jest trud (i cena), z jaką zrealizowano założenie, że nowoczesność (w tym infrastruktura) nie wdziera się do historycznego centrum Heidelbergu. Na przykład wielkie kilkupiętrowe  parkingi są zorganizowane pod poziomem Starego Miasta, a na starówkę można dojechać fenomenalnym tunelem wykutym w skale, uwalniającym w ten sposób główne atrakcje od zmasowanego ruchu samochodowego, spalin i hałasu. Jestem pod wrażeniem i takich rozwiązań życzę też Toruniowi przywołanemu na początku wpisu.

Ważne: wszystkie zdjęcia do powyższego wpisu są autorstwa mojego i/lub Juniorki. Proszę ich nie wykorzystywać bez naszej zgody.

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

2 komentarze

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.