lustereczko, powiedz przecie

niedziela, 29.03.2020/164 dzień życia w Niemczech

Królewna Śnieżka jest jedną z najstraszniejszych i najmroczniejszych baśni, z jaką przyszło się mierzyć Europejczykom. I ich dzieciom. Ponoć poziom okrucieństwa podkręcili jeszcze bracia Grimm, ponieważ zasłyszana wyjściowa fabuła była wersją kobiecą, po niewieściemu zmiękczoną.

Jeśli obedrzeć baśń z entourage czarodziejskiego świata, wyłania się historia dziewczynki wygnanej z domu przez własną matkę (Bracia Grimm) lub macochę (oryginał), niemal zamordowanej przez obcego mężczyznę (myśliwy) i chroniącej się latami w domku odmieńców. W zależności od źródeł są to krasnoludki lub ludzie zniekształceni fizycznie, przez swą odmienność ukrywający się w lesie, a być może wygnani do niego przez lokalną mało wyrozumiałą dla ich szpetoty społeczność, i harujący w kopalni (tak, praca też nie jest sexy w bajkach).

W tej historii bohaterka ponownie pada ofiarą przemocy (trucizna w jabłku) i zostaje zapakowana do szklanej trumny, wystawionej na widok publiczny, a zatem nawet po (pozornej) śmierci nie zaznaje spokoju. Naturalnie na końcu pojawia się królewicz vel książę, biały rumak parska raźno, królewicz nie może przeboleć, by tak piękny artefakt marnował się w mrokach lasu. Zabiera Śnieżkę razem z trumną (czyli cudnej urody trupa) i rusza do zamku. W drodze wóz podskakuje na kamieniu, kęs zatrutego jabłka wyskakuje z przełyku Śnieżki i dziewczyna wraca do żywych. Wraca do żywych, czyli w ramiona mężczyzny zobaczonego właśnie po raz pierwszy w życiu, i prosto do ołtarza, poznają się po ślubie (tak mawiały przez stulecia wytrawne swatki). Jak pisałam w tym wpisie (klik) młodość i uroda mają znaczenie, trzeba korzystać póki są, to waluta, która szybko traci na wartości, a zatem carpe diemcarpe okazję, książę łapie Śnieżkę, a ona księcia, teraz ślub i żyli razem długo (i szczęśliwie?), czyli po raz kolejny nasza bohaterka nie decyduje sama o sobie. 

Trudno się dziwić, że badacze i badaczki pochylili się nad kulturowym fenomenem Śnieżki, która w świecie tych, dla których ważne jest, czego uczymy dzieci czytając im bajki, stała się symbolem uprzedmiotowienia kobiety w środowisku zdominowanym przez mężczyzn. Zaczyna się od tego, że Śnieżka jest córką, a ojciec w tej opowieści (w zależności od wersji) jest albo martwy, albo niezainteresowany, czyli w obu przypadkach praktycznie nieobecny. Przez swą nieobecność (czy bezczynność) również wpływa na jej los. Dziewczynkę wygania z domu macocha, a bezpośrednią przyczyną jest atrakcyjność dojrzewającej panny. Kiedy lustereczko, w którym przegląda się Zła Królowa, któregoś dnia orzeka, że jej uroda jest, co prawda, nadal imponująca, ale pojawiła się poważna konkurencja, królowa traci panowanie nad sobą. I wygania Śnieżkę. Jej gniew to gniew nad tym, co przemija. Dopóki była piękna, uroda stanowiła gwarant w świecie rządzonym przez mężczyzn. Teraz jej władza się kurczy. Stąd straszny wyrok, jaki feruje dziewczynce. W tym pałacu nie ma miejsca na piękną i piękniejszą. A potem już wiecie. W sumie królowa miała rację. Uroda w tych baśniach daje kobietom władzę. To dzięki urodzie myśliwy nie zabija Śnieżki, a dzika (lub sarnę. Lub zająca – zależy od wersji). To dzięki urodzie karzełki nie wyrzucają jej ze swojego maciupkiego domku. I dzięki urodzie ląduje w kryształowej trumnie (trumna z kryształu jak osławiony szklany sufit, to też nie jest przypadek), by finalnie znaleźć się w ramionach księcia. Zawsze zależna. Nieco naiwna (ileż razy dała się nabrać na przebrania królowej-wiedźmy nachodzącej ją u krasnali!). O licach białych jak śnieg, ustach jak krew, a włosach jak heban. Anioł.

I to jest kierunek innej interpretacji. Śnieżka i Zła Królowa, Święta i Grzesznica, Żona i Kochanka. Zła Królowa może jest zła, ale jest też piękna. Jej czas mija, uroda blednie przy młodości pasierbicy, niemniej nadal jest uderzająca. I mroczna. Czyli dwa wcielenia tego, z czym na co dzień mierzą się mężczyźni. Próba znalezienia psychologicznego kompromisu między seksualnością a niewinnością.  Niepokojące dwa w jednym. Nierządnica w sypialni i Matka Polka w dziecinnym. Synonim współczesnego słowa żona.

Badaczki przypominają jeszcze inny aspekt. Tym razem z życia wzięte. „Idź się przejrzyj”, mówią ponoć niektórzy mężczyźni dzisiejszym kobietom, gdy te wychodzą poza (ich) normy. „Zobacz, jak z tym wyglądasz” ma się odwoływać do roli lustra w życiu kobiety. Czyli, zamek nie zamek, dwudziesty pierwszy wiek, a my lustereczko powiedz przecie, sugerują badaczki, nie uwolniłyśmy się od kultu urody. To z nią łączymy sukces i powodzenie, a jej przemijanie budzi w nas smutek. I lęk.

Na tym lęku żerują firmy kosmetyczne i chirurgia plastyczna. Rysują nam na twarzy kreski i kreseczki, po których z czasem prześlizgnie się nóż chirurga jak swego czasu w pewnej bajce nóż myśliwego po szyi sarny. Będzie pani zadowolona, szepcze personel kliniki i wypełnia bruzdy do niemożliwości, do braku uśmiechu, do gładkiego czoła bez śladu zmarszczek, myśli i emocji.  Zaglądamy potem sobie w oczy i w lusterka. Powiedz przecie, Święta i Grzesznica, carpe diem, tempus fugit, zwierciadło w końcu pęka, rozbija się w drobny pył jak nasze nadzieje na zatrzymanie czasu.

U Disneya Zła Królowa też pęka – zabija ją własny gniew i bezsilność. W mało familijnej wersji Grimmów macocha na ślubie Śnieżki tańczy w rozżarzonych stalowych bucikach aż skona. I właśnie tak umiera. W męczarniach.

Nie lituje się nad nią nasz Śnieżkowy anioł. Może stół weselny był za daleko. Może muzyka zagłuszyła krzyki torturowanej. Jak już wiemy, z inteligencją u Śnieżki też trochę było coś nie tak.

A może zupełnie dobrze.

I może, już w zupełnie innej bajce, w innym zamku, właśnie wyciąga swoje zwierciadełko.

Lustereczko, powiedz przecie…


Tschüss!



Ważne: oprócz samej baśni finalną inspiracją do tego wpisu były trzy materiały: film „Be a lady” (dzięki za podesłanie, Maju!), do zobaczenia tutaj (klik), analiza strukturalna  Królewny Śnieżki pań Olgi Siary i Marii Wierzbickiej (do przeczytania tutaj: klik) oraz „Królewna Śnieżka i płeć kulturowa” pani prof. Agnieszki Gromkowskiej- Melosik (klik)

Bardzo intrygująco i inspirująco (i dużo do myślenia) o roli kobiecości w mitach
i legendach świata opowiada Clarissa Pinkola Estes w: „Biegnąca z wilkami”. To nie była łatwa lektura i wymagała ode mnie pewnej dozy cierpliwości z uwagi na narrację autorki (zwłaszcza przez pierwsze kilkadziesiąt stron), ale w głowie została do dziś.
I teraz, kiedy to piszę, myślę, ach, z chęcią przeczytałabym jeszcze raz. Baaardzo polecam!

Ilustracje z lustrem pochodzą z Pixabay.

Jeśli czytasz i lubisz to, o czym piszę na blogu, kup moją książkę i wesprzyj mnie w ten sposób jako autorkę. To dla mnie ważne.

Zamów książkę →

4 komentarze

  1. Parę przemyśleń.

    Po pierwsze: ojciec jest tu gorszy od macochy. Tak samo jak w Jasiu i Małgosi. Zła macocha namówiła „biednego” męża, żeby wypędził dzieci na śmierć do lasu. Sorry, ale ona była dla nich obca, a on był ich ojcem. To czemu tylko ona jest zła? A on jest jaki?

    Po drugie: miałam ostatnio z dwoma zaprzyjaźnionymi małżeństwami rozmowę o robieniu makijażu przez kobiety. Argumenty panów za robieniem makijażu: żeby kobieta ładniej wyglądała (panie też miały takie argumenty). Moje pytanie, czy panowie nie muszą ładnie wyglądać (bo przecież nie robią makijażu) pozostało bez odpowiedzi.

    Po trzecie: same sobie tego kobiety nie róbcie. Byłam u znajomego z wizytą. Była też jego dziewczyna. Gadamy o jakichś kwestiach etycznych. Ona stoi i nic nie mówi. Chciałam poznać jej zdanie na ten temat więc pytam ją co ona sądzi. Ona patrzy na swojego chłopaka z lekkim popłochem i zdziwieniem, że w jego (światłej) obecności ktoś chce znać również jej zdanie. W oczach ma pytanie: Co powinnam o tym sądzić? Pytanie nie było trudne, ona nie była głupia. Czy to przyzwyczajenie, że kobieta samodzielnie nie jest w stanie sformułować jakiejś myśli innej niż dotyczącej menu obiadowego?

  2. Mężczyzna jest nieobecny, bo to nie bajka o stosunkach damsko-męskich, a o kobiecej linii przekazywania z pokolenia na pokolenie mocy (w tej wersji bez-mocy a raczej prze-mocy). Wiele „cennych” darów młoda królewna dostaje na wstępie (konieczność porównywania się w konkursie na najpiękniejszą, oczywistość kobiecej zdrady, a co za tym idzie samotność w świecie kobiet, czy właśnie siłę płynącą wyłącznie z urody). Ale kluczowy dar dostajemy wraz z zatrutym jabłkiem. To moment (jak w Śpiącej królewnie), kiedy u dziewczynki pojawia się pierwsza miesiączka i kiedy w brzuchu młodej kobiety zaczyna ruszać cykl narodzin i śmierci jajeczek. I z tą śmiercią właśnie wszyscy maja kłopot. Z przemijaniem. Z rozpadem. Ze zmianą. Następne w kolejności powinno być odrodzenie, ale bez rozpadu żadnego odrodzenia nie będzie. I właśnie ta moc – zaufanie, że po śmierci jest odrodzenie, umiejętność poddawania się śmierci, by za chwilę poddać się odrodzeniu, moc, której wzorzec znajduje się w brzuchu każdej kobiety – jest z młodej królewny skutecznie rugowana. Królowa nie ma zgody na przemijanie i przekazuje go królewnie. Wyrzucenie z domu nie wystarczy. Kiedy przychodzi dla dziewczynki moment pierwszego kontaktu ze wzorcem śmierci we własnym brzuchu, zjawia się królowa i przynosi w zamian… zamrożenie. Zmrożenie, które jest kwintesencją bezradności i przeciwieństwem zmiany. Zamrożenie, z którego niemożliwe jest samodzielne odrodzenie. Z którego wybudzić może dopiero jakiś książę. Podobna sytuacja wydarza się we wspomnianej wyżej Śpiącej królewnie, z tym że tam 13-ta wróżka przynosi prawdziwą śmierć. To 12 „dobrych” wróżek „wymienia” śmierć na sen/letarg. Co to za siła – 12 dobrych wróżek? Ano jest tym, czym jest 12-to miesięczny rok (w trybie słonecznym – męskim) w przeciwieństwie do 13-to miesięcznego roku księżycowego (kobiecego). To męski porządek świata, w którym dla śmierci nie ma miejsca. Męski, ale znakomicie utrwalany przez kobiety, jak widać w bajce.

  3. Chciałabym się odnieść do sprawy nieobecnego mężczyzny. Dla mnie właśnie od tego zaczyna się cały bajzel. Nieobecny ojciec nie buduje poczucia własnej wartości w córce. Nieobecny ojciec (nawet tylko mentalnie nieobecny) nie pokazuje córce jak powinny wyglądać dobre relacje w związku dwojga ludzi (rodziców). Nieobecny ojciec nie ma szansy nauczyć ją jak dbać o starszych rodziców (jej dziadków) – jak z szacunkiem, czułością, cierpliwością i wdzięcznością odnosić się do ludzi, którzy nas wychowali.

    To wszystko może zrobić też matka. Ale jest trudniej.

    Mogę napisać ze swojego doświadczenia, że opiekowanie się własnymi dziadkami pod koniec ich życia i włączanie w tą opiekę (nie zawsze przyjemną) dzieci obojga płci dobrze zrobiło wszystkim. Okazało się, że ludzie po pięćdziesiątce nie znikają w magiczny sposób ze świata, mają jeszcze coś ciekawego do powiedzenia, a gdy już jest bardzo źle to umierają.

    A co do ról przypisanym płciom i wiekowi: uważam (a mówię to z doświadczenia), że można ich nie przyjąć albo napisać sobie inne. Tylko trzeba mieć świadomość tych mechanizmów.

  4. Bardzo dziękuję za arcyciekawy komentarz. Porusza wiele wątków. Na przykład zupełnie, ale to zupełnie nie zwróciłam uwagi na korelację 12 wróżek w Śpiącej królewnie” z 12 miesiącami roku. Do „Śpiącej” będę chciała na dłużej wrócić późną wiosną lub latem – wybieram się zobaczyć „jej” zamek pod Kassel i obiecuję raport 🙂 Na razie zatem wracam do Śnieżki i do Pani z moimi pytaniem: skoro połknięte zatrute jabłko to zakamuflowana miesiączka, czym będą – w takiej interpretacji – pozostałe „prezenty” od Złej Królowej (w rozbudowanej wersji baśni jabłko jest dopiero na trzecim miejscu): za ciasny kaftanik, który powoduje omdlenie i zatruty grzebień? Jestem bardzo ciekawa, a nie wiem. Pozdrawiam!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.