piątek, 04.09.2020/Niemcy

August Macke chodził za mną od czasu wpisu o Noldem (tutaj). Tu niemiecki ekspresjonizm, i tu, a przecież inaczej. Nie mógł mi ten Macke wyjść z głowy, aż wreszcie dosłownie wpadłam na niego, a dokładniej na jego „Sklep z modą” kilka dni temu, w jednym z moich vintydżowych ulubieńców*. I nie było zmiłuj, tak mnie ten „Sklep” zachwycił, że wzięłam go ze sobą. I już wiedziałam, że Macke i jego „Modegeschäft” na pewno będą bohaterami jednej z Opowieści.
Zapraszam.
O „Modegeschäft” (1913) mówi się, że to już dojrzałe dzieło artysty, który przez kilkanaście wcześniejszych lat aktywnie poszukiwał dla siebie właściwej formy. Otarł się wówczas i o impresjonizm, i o ekspresjonizm (zresztą w doborowym towarzystwie artystów spod logo Błękitnego Jeźdźca), i o kubizm. Ale kiedy patrzy się na „Sklep z modą”, to naprawdę jest tak, jakby dokumentował on moment przejścia w artystyczną pewność. Mocne kolory, przy czym żywe i jasne, pełne pozytywnej energii (świat jednak nie jest ciemnością), a na obrazach ludzie jak z sąsiedztwa i sceny, które zwykle otaczały malarza. W „Sklepie” rzeczywiście są panie i moda; przez przeszklone witryny widać, w co ubierał się kobiecy świat po roku 1910 – nie trzeba zresztą patrzeć na manekiny, wystarczą dwie widoczne na płótnie postacie kobiece, w charakterystyczny dla Mackego sposób odwrócone od nas tyłem lub widoczne z profilu i bez zaznaczonych oczu czy ust. Za to policzki pąsowe, może od zakupowych emocji, a może od różu, który w owym czasie nadal był jedynym kosmetykiem dozwolonym paniom z dobrego towarzystwa.
Kobiece sylwetki u Mackego to także znak czasu. Lata 1910-1920 przyniosły zmiany w modzie. Z poprzedniej dekady i jej długich falbianiastych sukni w kolorach dziewczęco-pastelowych (delikatne róże, rozbielony niebieski) i z olbrzymich kapeluszy tak ciężkich, że modne damy potrzebowały parasolek, by opierając się o nie utrzymywać równowagę, kolejna epoka pozostawiła kapelusze (choć mniejsze) i długość sukien (choć tendencja była do skracania i co śmielsze panie nosiły spódnice do połowy łydki (sic!)) – resztę zmieniła i tę zmianę również widać na obrazie.

Dla porównania strój kobiecy dekadę wcześniej: Młoda kobieta z kotami, 1904 rok, pędzla Lovisa Corintha, niemieckiego malarza i grafika, u którego Macke pobierał nauki podczas swojej czasowej fascynacji impresjonizmem.
Po pierwsze: brak gorsetu. Krój szatek jest luźniejszy, odcięcie w talii podwyższone, suknie są dość wąskie i choć ciężko się w nich chodzi (trzeba drobić; aby uniknąć rozerwania materiału, w dół spódnicy wszywano drucik), optycznie wyszczuplają i dodają kilku centymetrów wysokości. Całości dopełnia żakiecik, często z tej samej wełny co spódnica. I naturalnie olbrzymia zmiana koloru, idealnie uchwycona przez wrażliwe oczy artysty: damska moda odchodzi od zinfantylizowanych pasteli i zastępuje je nasyconymi, głębokimi barwami czerwieni, żółci, granatów i czerni. Kapelusze zrzucają tony dekoracji, owoców i strusich piór i stają się kapelutkami blisko głowy właścicielki. Na obrazie obie panie zwrócone są do nas tak, że widać zmysłową linię włosów na karku. W owym czasie kobiety podcinają już włosy (odchodzi się od ciężko wyglądającego koka-pieczarki z poprzedniej dekady), ale robią to głównie z przodu głowy, reszta włosów pozostaje długa i podpięta tak, by sprawiać wrażenie krótkich.
Patrzymy na window-shopping z 1913 roku! I obraz ten jest również bardzo edukacyjny właśnie z tego powodu. Shopping. Galerie handlowe. Domy towarowe. Choć niektórym trudno w to uwierzyć, historia potwierdza, że był taki czas, kiedy centra handlowe nie były centrum naszego świata, a galerie oznaczały wyłącznie przestrzeń wypełnioną sztuką. I to wcale nie było tak dawno temu. Rzecz zmieniła się w ciągu, powiedzmy, ostatnich dwustu lat.
Na początku XIX wieku handel ubraniami odbywał się w pasażach handlowych. W drugiej połowie stulecia przeniósł się do domów towarowych, z których najstarsze istnieją do dziś (np. Harrods w Londynie). XIX-wieczny proces komasowania kupców pod jednym dachem zmienił oblicze skokowo uprzemysławiających się miast i nadał im zupełnie nowy wygląd. Potrzebne były bowiem wielkie okna wystawowe przyciągające zainteresowanych. Te wielkie okna sprawiły, że kamienice i hotele stopniowo udostępniały swą parterową przestrzeń handlowcom, a oglądanie wystawionych towarów i chodzenie na zakupy stało się rozrywką mieszczaństwa i arystokracji (wcześniej po większość sprawunków wysyłało się służbę).
Duże domy towarowe powstały w Niemczech później niż w Anglii czy Stanach Zjednoczonych. Ich pomysłodawcy i założyciele najczęściej wywodzili się z branży tekstylnej. Ta nowoczesna i hurtowa forma sprzedaży, wsparta odpowiednią i intensywną reklamą, znacząco ograniczała rolę samego kupca (i równie znacząco obniżała jego zarobki – również przez bezpośrednio i po sąsiedzku zgromadzoną olbrzymią konkurencję; porównajcie tę sytuację np. z samodzielnym sklepem Wokulskiego, to ta sama epoka). Szybko zatem pojawiły się dyskusje i krytyka takich rozwiązań, a nawet próby zahamowania rozwoju domów towarowych. Jeśli dodać do tego fakt, że w sporej części Europy założyciele tej formy biznesu byli pochodzenia żydowskiego, łatwo domyślić się nadchodzących brunatnych konsekwencji**.
Ale w roku 1913 w sklepie z modą nie słychać jeszcze brzęku tłuczonych szyb. Słońce odbija się w krystalicznie czystych witrynach. Smukłe sylwetki pań zastygły na zawsze w swym podziwie dla damskiego krawiectwa. Jedna przez kolejne stulecia będzie wpatrywać się w kapelusz, którego pawie pióra z broszą zmieniają w zabawnego tekstylnego ślimaka. Druga przejęta zgięła się w pół. Co tam widzi? Co tak przykuwa jej uwagę? Może się zastanawia, na jaką okazję założyć bordowo-granatowy kostium z wystawy?

Być kobietą, być kobietą, ach, wszystkie wiemy, są chwile, gdy ten sklepowy lot endorfin wart jest każdych pieniędzy 😉 . I dlatego Macke wylądował na białej ścianie w moim niemieckim salonie. Bardzo pouczający obraz. Z wielu względów ;-).
Tschuss!
*o vintydżach pisałam tu.
**i nie trzeba było na nie czekać do lat trzydziestych XX wieku, już rok 1900 przyniósł pierwszy antysemicki ferment na tym tle.
Proszę przeczytać książkę Emila Zoli „Wszystko dla Pań”, tam znajdzie Pani doskonale uzupełnienie wiedzy na temat domów towarowych, ich powstawania, ideii no i Pań tamtych czasów. Fabuła miłosna też jest ciekawa…