Orsay GmbH. Adieu

16.06.2022

Kilka dni temu media obiegła wiadomość, że Orsay kończy działalność. Tym z nas, którzy kojarzą markę prawie od zawsze, a właściwie od 1997 roku, kiedy zagościła w Polsce niosąc powiew francuskiego stylu w akceptowalnej cenie, pewnie łezka kręci się w oku. Ale jeśli się zastanowić, to tak, ponad dwa lata temu właśnie o tym opowiadali ekonomiści przewidując wpływ pandemicznych lock-downów na rynek. Nie wszyscy to przetrwają, mówili. Nastąpi przerzedzenie, ostrzegali. Niektórzy nie przeżyją zawieruchy, dodawali. Tylko dlaczego, zapytają ci, którzy lubili Orsaya, to musi być właśnie on? Popatrzmy.

Kontynuuj czytanie →

wochenmarkt w Offenbachu

10.06.2022

Uwielbiam targi i jarmarki, pełne świeżych owoców i warzyw, z lokalnymi produktami, dostawcami i wszystkim tym, co zawsze kręci się wokoło: kwiatami, przyprawami, olejami, miodami i knajpami. Za przyjemność postania w kolejce i zaciągania się zapachem nowalijek gotowa jestem płacić więcej. Spaceruję, rozmawiam i śmieję się z innymi, próbuję i podjadam, chłonę oczami, dotykam i wreszcie spokojnie wkładam do koszyka upatrzone zakupy. A zatem kiedy jeszcze przed kowidem sąsiadka wspomniała, że co tydzień jeździ na taki targ do Offenbachu, zastrzygłam uszami.

Kontynuuj czytanie →

miłośnik róż

03.06.2022

Franz Carl Spitzweg, Miłośnik róż (1847/50)

Czerwiec i lipiec to heski triumf róż. Kwitną wszędzie i pachną, a im bardziej na zachód, tym ten zapach potężniejszy. Pąki, w zależności od odmiany, rozchylają się wcześniej lub później, w efekcie całe ulice i parki przez wiele długich tygodni wypełnia różana woń i kakofonia kolorów. Pamiętam, kiedy trzy lata temu doświadczyłam tego po raz pierwszy. Zdziwienie i oszołomienie, i wielka radość, bo róża ma w sobie piękno, które mnie obezwładnia. I tak co roku o tej porze wędruję sobie po ulicach miast i miasteczek regionu nieustannie wtykając nos w upojne płatki. Dzięki temu już wiem, jak pachną żółte mięsiste róże pnące się po murze sąsiada i że zupełnie innym zapachem wabi do siebie pszczoły i motyle dzika róża, którą na skraju lasu codziennie mijam na spacerze z psem.
I właśnie przez ten nos wetknięty, za przeproszeniem, w różane sprawy, tak mnie zafascynował obraz Carla Spiztwega zatytułowany „Miłośnik róż” (choć po bliższym przyjrzeniu się płótnu sami zobaczycie, że doprawdy nie o róże tu chodzi. A przynajmniej nie tyko o róże 😉 ). Zapraszam. 

Kontynuuj czytanie →

formularz

28.05.2022

Czułam, że tak będzie i rzeczywiście jest. Ledwie się rok 2022 rozpoczął, nagle czas przyspieszył i już mamy koniec maja, a koniec maja oznacza, że za dwa miesiące wyjeżdżamy z Hesji. Więc oglądamy, co nam zostało do obejrzenia, wpadamy też w miejsca już kiedyś zobaczone, trochę na do widzenia, a trochę, by popatrzeć z innej perspektywy. Bo perspektywa się zmieniła z wielu powodów. Na przykład wpłynął na nią czas. To już nasz trzeci rok w Niemczech, czujemy się już trochę jak starzy bywalcy i po tych latach punkty odniesienia mamy inne. Ale też wyraźnie czuć w Niemczech pokowidową odwilż, czyli jest normalniej. Normalniej oznacza prawie normalnie, maseczki już tylko u lekarza i w esbahnie, ale to konserwatywne społeczeństwo nosi je jeszcze także w marketach i bywa, że na ulicy. Podobnie jak w Polsce, zapowiadany jest wielki come back wirusa jesienią i zimą, część Niemców szykuje się na czwartą dozę szczepionki, ale na horyzoncie pojawiła się kolejna trwoga, którą dziennikarze podchwycili z upodobaniem: małpia ospa, die Affenpocken. Media wiedzą, że wirus już się opatrzył, czas na nowy klikalny lęk i małpia ospa nadaje się jak rzadko co.

Kontynuuj czytanie →

Italia i Germania

24.04.2022

Ten obraz chodził za mną od dawna, już od czasu pisania o metamorfozach Germanii (klik). Najwyraźniej jednak czas musiał dojrzeć, a może ja do czasu, by uchwycić rzadkie piękno siostrzanej bliskości obu narodów. Autor płótna, Friedrich Overbeck, czołowy przedstawiciel niemieckiego nurtu nazareńczyków (pierwsza poł. XIX w.), Niemiec z Lubeki, który przeniósł się do Rzymu w poszukiwaniu katolickich korzeni sztuki, uchwycił i przyjaźń, i odmienność obu nacji. I choć pierwotnie obie panie miały symbolizować przyszłe żony Overbecka i jego przyjaciela Pforra, w moich oczach doskonale ilustrują narodowe różnice i podobieństwa. Zrozumiałam to w czasie ostatniej Wielkanocy, którą spędziłam we Włoszech. Zapraszam.

Kontynuuj czytanie →

pokora i Grosz

11.04.2022

O Szczepanie Twardochu słyszałam już od dłuższego czasu, ale jakoś nie zbierało mi się na lekturę. Za wiele było w tym wszystkim mediów, za wiele dyskusji i politykowania. Dziwnie odstręczał mnie ten zaciekle podkreślany manifest osobnej śląskości, miałam wrażenie, że autor definiuje się wyłącznie w taki sposób i w moich oczach jego książki przycupnęły daleko, w głębokim cieniu owych deklaracji. Po Twardochową „Pokorę” (a może po Twardochowego Pokorę, kto czytał, ten wie, skąd ten dysonans gramatyczno-stylistyczny) sięgnęłam dopiero, kiedy mignęło mi w czeluściach Internetów, że to o Niemczech, o Niemcach i o Berlinie. I teraz aż mi żal, że tę przygodę zaczęłam z opóźnieniem.

Kontynuuj czytanie →