nowy frankfurt

25.08.2020/Niemcy

Zdarza mi się znaleźć w internetach opinie, że we Frankfurcie nic nie ma. Że to miasto jest nudne. Tymczasem ono opowiada swoją historię (i historię Niemiec) tym, którzy przybliżą ucha i wyjdą poza bankowo-handlowe centrum i targi. Dzisiaj opowieść właśnie dla takich uważnych słuchaczy. O niemieckim modernizmie w wielkiej skali – zanim zgasił go światowy kryzys i jeszcze większy nacjonalistyczny blamaż. Zapraszam.

Kontynuuj czytanie →

Frankfurt Filipa

piątek, 21.08.2020/Niemcy

Jeśli wybieracie się do Frankfurtu nad Menem (lub mieszkacie w nim) i szukacie książki, która przybliży Wam klimat tego miasta – koniecznie zajrzyjcie do „Filipa” Tyrmanda. Są przynajmniej cztery powody, aby to zrobić i tylko jeden, by zrezygnować, bardzo subiektywny zresztą. Wszystkie zebrałam poniżej. Zapraszam!

Kontynuuj czytanie →

plażing w Kahl

poniedziałek, 17.08.2020/znowu w Niemczech

Plan był niemal perfekcyjny. W drodze do Frankfurtu zatrzymać się w Saksonii, zahaczyć o Moriztburg i wystawę poświęconą Augustowi II Mocnemu, a następnie, intelektualnie i fizycznie wzmocnionym, ruszyć dalej. Tymczasem pogoda była koszmarna, żar lał się z nieba tropikalnie, i tak jak jeszcze lubuskie dało pooddychać, tak Saksonia przywitała nas powietrzem gorącym i lepkim. Niewyobrażalne połączenie piekarnika z sauną. Wyszło, że nie jestem tak mocna jak August, wybrałam kolejne setki kilometrów w klimatyzowanym aucie niż mocowanie się (nomen omen) z własną upałową niemocą i porażką obrońców klimatu (nadchodzące postkowidowe lata będą dla planety równie niełaskawe jak poprzednie, tym razem jednak wymówka będzie nieco prawdziwsza, rzeczywiście, w piramidzie ludzkich potrzeb i nadchodzącej walki z bezrobociem Matka Ziemia zejdzie na dalszy plan). 

Kontynuuj czytanie →

Emil Nolde i jego „das Heimische”*

poniedziałek, 10.08.2020

7 sierpnia 1867 roku, czyli jakieś trzy dni i  153 lata temu, w ubogiej rolniczej rodzinie przyszedł na świat Hans Emil Hansen. Z czasem za nazwisko przyjął nazwę miejscowości, w której się urodził: Nolde. Kiedy umierał w roku 1956, świat znał go już jako jednego z największych niemieckich malarzy ekspresjonistów, znanego akwarelistę, z odwagą i fantazją używającego kolorów dla podkreślenia piękna otaczającej go północnoeuropejskiej natury. Niestety, ten sam świat rozpoznawał w nim także niekryjącego swych poglądów rasistę, antysemitę i zwolennika nazizmu. Postać w zadziwiający sposób tragiczną, bo oddaną w pełni ruchowi, który jego sztukę odrzucał i oficjalnie nią gardził. Dziś, gdy od rozkwitu niemieckiego faszyzmu mija prawie wiek, a Emil Nolde powraca w kulturowej narracji niemal wyłącznie jako malarski talent, mnie nie opuszcza pytanie, na ile możliwe jest odłączenie artysty od społecznego tła. Albo ile czasu musi minąć, by to tło wyblakło. Zapraszam.

Kontynuuj czytanie →

Rauch w Poznaniu

środa, 29.07.2020

Mieszko i Chrobry dłuta jednego z najsłynniejszych pruskich artystów. To hrabia Edward Raczyński, doskonale wykształcony wielkopolski arystokrata, mecenas sztuki i polityk, zlecił wykonanie dzieła Chrystianowi Danielowi Rauchowi. Zdjęcie autorstwa: Radomil talk, publikuję je na warunkach GNU Licencji Wolnej Dokumentacji.

Od lipca jestem w Polsce i jest mi z tym absolutnie cudownie. Po tygodniach pandemicznego odosobnienia wreszcie oddycham swoim powietrzem i otaczam swoim ludźmi. Każdy dzień jest piękny 😉 . W tym pięknie nieubłaganie minął półmetek wyznaczonego czasu pobytu i nagle kartki w kalendarzu zmieniły tryb z rozkosznego leniwego biegu na dziki furkot. Zrobiło się znacząco bliżej połowy sierpnia, czyli, ding dong, terminu powrotu do Hesji. Kto jest z „Relokowaną” zaprzyjaźniony, ten wie, że i tu mi dobrze, i tam nieźle (klik), ale rozpanoszony wirus wprowadza we wszystko jakiś niesympatyczny klimacik niepewności. Głupie i smutne pytania, czy i kiedy wjadę z powrotem do Wielkopolski, przeplatają się z pomysłami na to, co jeszcze zawieźć pod Frankfurt, żeby dłużej mieć Polskę przy sobie. Tak już mam, co począć.

I właśnie na fali tych refleksji chciałam napisać, że nie zawsze trzeba wyjechać daleko, by zobaczyć coś dobrego, i wesprzeć to odpowiednim przykładem, gdy ręka zawisła mi nad klawiaturą. Pewnie nie trzeba daleko, ale czy ja aby wybrałam dobry przykład? Dzisiaj o Chrobrym i Mieszku dłuta fenomenalnego Daniela Christiana Raucha. Zapraszam.

Kontynuuj czytanie →

Podlasie. Inny stan umysłu

środa, 22.07.2020

W dziejach mojej rodziny historia zatoczyła koło. W wyniku tego wirowania jedno z wnucząt mojej babci urodzonej na Podlasiu (w tym samym roku co Jan Paweł II, pokolenie Kolumbów), po latach intensywnej korpopracy spełniło swoje życiowe marzenie i całkiem niedawno współkupiło uroczy pensjonat niedaleko Narwi (czyli też na Podlasiu). Miejsce jest przecudnej urody, otoczone głęboką zielenią puszczy, z łąką aż po horyzont. Po łące – w zależności od pory roku i indywidualnych znanych tylko sobie upodobań – spacerują bociany i/lub żubry (o żubrze przeczytasz tu). Razem z innymi agrolubnymi turystami, którzy płacą niemało za podziwianie malarskiego pejzażu na drewnianej gościnnej werandzie, można (pijąc doskonałą kawę) przyglądać się podlaskim obłokom na lazurowym niebie. A jak kogo zmęczy ten niebiański widok, może ruszyć szlakiem starych cerkwi, z których część ma właśnie kolor tego nieba.

Kontynuuj czytanie →