niedziela, 24 listopada 2019/ 74 dzień życia w Niemczech
Lubię takie poranki. Wstałam sobie cichuteńko, cały dom jeszcze śpi, jest niedziela i ja, mój pies i moja właśnie zaparzona kawa, wszystko w tej ciszy, w idealnym współbycie. Na kolanach laptop, kolejny kupowany od lat według jednego jedynego kryterium: ma być piękny i mały. I taki właśnie jest. A zatem stukam sobie w klawiaturę, popijam kawkę, pachnę też nieźle (wczorajszy prezent od Męża), a zatem prawie jak w powiedzeniu, tyle że nie leżę, a półleżę na szezlongu (dziękuję ci, IKEO, za ten powrót do, wydawałoby się, archaicznego już mebla. On działa i wygrywa wszystkie konkursy na pracę w domu. Polecam!).
Kontynuuj czytanie →