Biebrich. Pod papugami

19.02.2022

Wszystko się wszystkim pomyliło i świat stanął na głowie. W połowie lutego tuż przed walentynkami w Hesji zapanowała kwietniowa pogoda. Ostre słońce na bezchmurnym niebie w kolorze kobaltu, temperatura ponad 10 stopni, Eunice dopiero wykluwała się w jakimś atmosferycznym grajdole nad Atlantykiem. Wyciągnęłam z szafy prawie wiosenny beżowy trencz i siebie sprzed biurka. I Męża.

Kontynuuj czytanie →

walentynki

14.02.2022

Walentynki, walentynki! Przygotowałam okolicznościowe prezentacje dla moich dorosłych uczniów, pełne serc, czerwonych róż i pocałunków, z objaśnieniem, jak po polsku mówimy randka (po niemiecku randka, jak walentynki, jest z Ameryki, czyli das Date). I oczywiście od razu podsunęłam zalecany metodycznie związek zgody, czyli jak randka, to romantyczna, a że w grupie mam większość pań, to zakładam, że wszystkie mamy w głowach właśnie taką randkę.

Kontynuuj czytanie →

piękna i bestia

26.01.2022

Annalena Baerbock i Siergiej Ławrow, czyli jak w tytule, piękna i bestia. Dziś o nich i w ogóle o tym, co ostatnio w Niemczech, a także słówko o pani Merkel. Poplotkujmy.

Kontynuuj czytanie →

Joop. Evergreen*

19.01.2021

Pierwsze perfumy, które sama sobie kupiłam za własne ciężko uciułane pieniądze, to były właśnie Joop! Femme dwie dekady temu. Sprzedawczyni podała mi moją flaszkę w kobaltowym kartoniku z biało-złotym napisem (pamiętam do dziś!) i pouczyła mnie, że czytamy jooop, a nie dżop (jak miała robić większość kupujących). O świecie perfum nie wiedziałam wówczas nic, a już na pewno nie wiedziałam nic o marce Joop! I zupełnie nie przeszkadzało mi to w rozkoszowaniu się zapachem, dzięki któremu czułam się, no cóż, po prostu królową 😉 . I to co najmniej amazonek.

Kontynuuj czytanie →

co dalej?

12.01.2022

Za nami kolejny grudzień, przed nami kolejny styczeń, i kolejny luty, i kolejny rok, który zanim się jeszcze na dobre rozpędzi, jeszcze szybciej się skończy. W którym momencie mój własny czas tak strasznie przyspieszył? Otwieram pachnące nowością kalendarze i za moment je zamykam, wypełnione po brzegi. I odkładam na półkę. To specjalna półka, półka tego, co już za mną. Zapełnia się tymi kalendarzami coraz ciaśniej, a one zaczynają się piętrzyć i niebezpiecznie przechylać.

Kontynuuj czytanie →

house of Gucci

30.12.2021

Stary rok dobiega kresu, a ja wchodzę w nowy przed oczami mając „House of Gucci” Ridleya Scotta. Poszłam spragniona kina po niemal dwuletniej absencji i rozparta na szerokim wygodnym kinowym fotelu z niemałym wzruszeniem wdychałam charakterystyczny zapach multipleksu. Rzeczony zapach wdzierał się nawet przez maskę (dzięki, pandemio), która po dwóch godzinach przykleiła się do twarzy (dzięki, pandemio), ale przy nadchodzących czwartych, piątych i powoli nie wiem już których falach niepójście do kina nie wchodziło w grę. Dzięki, pandemio.

Kontynuuj czytanie →